6 osób zabitych na grze w laser taga. Gracze przez pomyłkę dostali blastery z ostrą amunicją

Mariusz Ciechoński
Sześć osób zginęło podczas gry w laser taga, cztery są ranne. Do tragicznego wypadku doszło na terenie X51 Areny w Warszawie. Zawinił jeden z pracowników, który źle skalibrował urządzenia i przez pomyłkę ustawił 600-krotnie większą moc laserów.
https://www.flickr.com/photos/heipei
Laser tag to paramilitarna gra drużynowa dla osób, które są na tyle wysportowane, żeby wstać od Counter Strike'a, ale nie na tyle, żeby iść do wojska. I na tyle delikatne, żeby bać się siniaków od gry w paintball. Gracze biegają po specjalnie przystosowanym pomieszczeniu i strzelają do siebie wiązkami lasera. Zdobywają punkt, jeśli trafią przeciwnika w nadajnik umieszczony zwykle na kamizelce lub opasce.

I właśnie na bezpieczną, bezbolesną zabawę liczyła obchodząca 29. urodziny Karolina, jej chłopak Maciek oraz ich znajomi. Niestety nie wiedzieli, że zamiast plastikowych zabawek otrzymają śmiercionośną broń.


Panująca na arenie ciemność, głośna muzyka i adrenalina sprawiły, że dopiero po kilku minutach gracze zauważyli leżące na arenie ciała z dymiącymi dziurami o wielkości 10-groszówki. Dopiero gdy jeden z uczestników zabawy, Filip, strzelił przeciwnikowi kilkanaście razy w głowę, a ten nie wrócił do swojej bazy, mężczyzna zorientował się, że coś jest nie tak.

– Pierwszy raz doszło u nas do takiego wypadku – zapewnia właściciel X51 Areny. – Udzieliłem już pracownikowi, który źle skalibrował broń surowej reprymendy i zapowiedziałem, że jeszcze jedna taka wpadka i będę musiał potrącić mu z pensji koszty pogrzebu graczy.

Zaoferował on też ocalałej solenizantce w ramach rekompensaty darmową godzinę gry. Oczywiście kiedy już poradzi sobie emocjonalnie z żałobą i znowu będzie mogła chodzić.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.