#MeToo polskich studentek. 7 najbardziej wstrząsających zdań z raportów o molestowaniu na uczelniach

ASZdziennik
Co robią studentki na polskich uczelniach? Studiują (wiadomo), imprezują (też wiadomo) i oglądają się za siebie, czy za rogiem nie czai się jakiś molestujący creep. Tak wynika z opublikowanego właśnie raportu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka o molestowaniu na polskich uczelniach publicznych, a także tegorocznej analizy Rzecznika Praw Obywatelskich na ten sam temat.
Fot. hfhr.pl, 123rf.com
O obu raportach właśnie napisała wyborcza.pl, a my poszliśmy je sobie przeczytać. I po tej nieprzyjemnej lekturze możemy powiedzieć jedno: chociaż wiadomo, że polscy akademicy różnie się bawią na wykładach (pisaliśmy o żarcikach panów profesorów z AGH czy UP w Lublinie), to nie sądziliśmy, że jest aż tak niewesoło.

Oto 7 najbardziej wstrząsających fragmentów o molestowaniu na polskich uczelniach, które tam znaleźliśmy.

1. Jedna trzecia studentek i studentów była molestowana od chwili rozpoczęcia studiów.

„31,2% studentów i studentek zadeklarowało, że doświadczyło przynajmniej jednego zachowania o charakterze molestowania seksualnego od momentu rozpoczęcia studiów. Co ważne jednak, w przeważającej większości były to kobiety.”


Z tego blisko 40% przypadków molestowania zdarzyło się na samej uczelni. W sumie wychodzi na to, że niemal co ósma aktualna studentka (lub, w mniejszym stopniu, student) była molestowana na uczelni. Co. Ósma. Studentka. Jest. Molestowana. Na. Uczelni.

2. I żeby nie było, że molestują tylko inni studenci, a nie uniwersytecka kadra.

„162 uczestniczki badania (14,4%) zadeklarowały, że najbardziej przykre doświadczenie molestowania seksualnego spotkało je konkretnie ze strony nauczyciela/nauczycielki lub promotora/promotorki.”

I niech was nie zmylą formy żeńskie, molestowali prawie wyłącznie mężczyźni.

3. A oto, ile studenckich skarg na molestowanie odnotowały w tym czasie uczelnie:

„W latach 2010-2018 doszło do co najmniej 50 studenckich skarg na zachowania, które zostały zakwalifikowane jako potencjalnie dyskryminujące bądź przybierające formę molestowania lub molestowania seksualnego.”

Mało? Zobaczcie, dlaczego:

4. Tylko nieco ponad połowa kobiet molestowanych na uczelni powiedziała o tym komukolwiek:

„Wyniki analiz pokazują, że wśród badanych kobiet, ogólnie 61,5% zdecydowało się powiedzieć komuś o zajściu. Wskaźnik ten spadał jednak do 55,8% w przypadku kobiet (173 z 310 kobiet), które doświadczyły opisywanego zdarzenia na terenie uczelni.”

5. A jak już mówiły, to znajomym, a nie pracownikom uczelni.

„Tylko 4,3% (30) kobiet odpowiadających na to pytanie zdecydowało się powiedzieć
o zdarzeniu pracownikowi naukowemu lub pracowniczce naukowej, zaś wyłącznie 1,6% (11 kobiet) innemu pracownikowi/pracowniczce uczelni.”

Co dopiero mówić o zgłaszaniu do odpowiednich uczelnianych organów.

6. Nie, żeby specjalnie istniały jakieś odpowiednie organy.

„Jedynie 14 spośród 931 uczelni wprowadziło organy, do których zadań należy przeciwdziałanie dyskryminacji.”

7. Albo, hmm, procedury.

„Niemal żadna publiczna uczelnia wyższa w Polsce nie wprowadziła odrębnej procedury poświęconej przypadkom molestowania i molestowania seksualnego, wykraczających poza model odpowiedzialności dyscyplinarnej.”

Bo po co.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty są prawdziwe. Raport Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka przeczytacie tu, a raport Rzecznika Praw Obywatelskich – tutaj.