Dramat matki. Przyjechała do dorosłej córki, a ona tak wysprzątała, że już nie ma czego poprawiać
Dla 53-letniej pani Ewy z Gliwic właśnie nastąpił smutny czas przełomu. To dziś jej 28-letnia córka okazała się w jej oczach w pełni dorosła. Wszystko przez to, że kiedy pani Ewa przyszła do niej w odwiedziny, młoda kobieta miała tak posprzątany dom, że nie było już czego po niej poprawiać.
– Czasem miała brudne okno, więc od razu sięgałam po płyn i brałam się do mycia – wspomina dziś kobieta z nostalgią. – Czasem jakieś okruchy na podłodze, do zamiecenia, a czasem brudne smugi na szafce, więc to też od razu szorowałam. Czy się nie męczyłam? Gdzie tam, wielka mi robota. Pół godzinki i gotowe.
Pani Ewa nie bardzo potrafi odpowiedzieć na nasze pytanie, czy jej pomoc była mile widziana przez córkę, ale jest pewna, że tak.
– W końcu gdyby nie ja, to to biedne dziecko by zarosło brudem. Tylko raz mi powiedziała, że zaprosiła mnie na ciasto, a nie na pranie firan, ale przecież powinna się cieszyć, bo kto inny by jej tak posprzątał jak matka.
Niestety, dzisiejsza wizyta przebiegła w inny sposób. Córka pani Ewy tak wypucowała mieszkanie, że jej matka nie dostrzegła ani odrobiny kurzu czy nieporządku. I to mimo tego, że przejechała palcem po górnej półce regału i dyskretnie zajrzała pod kaloryfer.
Dla 53-latki to oznacza jedno:
– Teraz moje dziecko jest już całkiem dorosłe – rozkleja się kobieta w rozmowie z ASZdziennikiem. – Sama daje sobie radę, nie potrzebuje już matki. Wyfrunęła z gniazda...
Na szczęście dzielna pani Ewa już wie, co będzie robić w kolejnych tygodniach, by nie poddać się obezwładniającemu smutkowi i znaleźć sobie nowy sens życia.
Po prostu zacznie częściej odwiedzać syna.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.