Świecka kolęda hitem u lewaków. Ateiści zbierają koperty bez święcenia mieszkań
Na pomysł świeckiej wizyty duszpasterskiej wpadł 21-letni Miłosz, student polonistyki z Warszawy. Mężczyzna chodzi od Białołęki po Wilanów ze świecką wizytą po kolędzie. Miejscowi lewacy są zachwyceni: w końcu mogą ofiarować obcemu mężczyźnie kopertę z pieniędzmi bez mieszania w to Boga.
Przed wizytą niewierni nie muszą przygotowywać nic oprócz koperty z datkiem co łaska. Zanim Miłosz przekroczy próg domostwa może na życzenie gospodarza wyrzec się dowolnego bóstwa lub okazać akt apostazji.
– Na pozdrowienie "No cześć" należy odpowiedzieć "Cześć" – przypomina ateistom Miłosz. – Potem możemy pyknąć w coś na Plejaku albo pogadać o serialach, ale bez spoilerów, chyba że za obopólną zgodą.
Na prośbę rodziców Miłosz może sprawdzić dzieciom zeszyty do języka polskiego i poprawić błędy w ich rozprawkach. Za matematykę powyżej klasy III nie bierze jednak odpowiedzialności.
– Nie musimy już gasić świateł i udawać, że nas nie ma – chwalą zadowoleni niewierzący, których odwiedził w tym roku Miłosz.
A to nie jedyne różnice kolędy Miłosza z wizytą duszpasterską praktykowaną wśród wiernych Kościoła.
Podczas świeckiej kolędy wiadomo, na co trafią zebrane datki.
Miłosz przypomną bowiem, że po zakończeniu świeckiej kolędy dobrym obyczajem jest odprowadzenie go do najbliższej osiedlowej "Biedronki" lub baru mlecznego z dobrą promocją dla studentów.