Dziwna randka. Mężczyzna zabrał w podróż larwę muchy śrubowej
– Zaczęło się niewinnie. Jak zwykle jadłem samotnie śniadanie, fantazjując o wielkiej miłości i czytając smutnego bloga, gdy jakaś mucha wleciała mi do pokoju – opowiada 35-latek, który woli pozostać anonimowy.
Z dalszej rozmowy dowiadujemy się, że owad podejrzanie interesował się jego raną po zacięciu nożem, której nie miał kto mu zakleić plastrem. O dziwo, nie zapaliła mu się czerwona lampka, że może to być mucha z gatunku cochliomyia hominivorax, która szukała miejsca do złożenia jaj.
– Gdy byłem jakiś czas później na wakacjach w Gwatemali, które zorganizowali mi rodzice, zacząłem słyszeć głosy. Dochodziły jakby z wewnątrz mnie. Mówiły coś w stylu „mniam, mniam, mlask, mlask”.
Mężczyzna dość szybko odkrył, że wcale nie jest świadkiem boskiego zwiastowania, lecz w jego ciele żyje larwa muchy śrubowej. Zaczął jej opowiadać o swoich rozterkach sercowych i po krótkim czasie stali się nierozłącznymi towarzyszami niedoli.
– Kolejnym przystankiem na mojej (aktualnie już naszej) trasie był Salwador. Spędziliśmy razem wspaniałe wakacje. Niestety po powrocie do Stanów, stało się coś strasznego…
Mężczyzna ze łzami w oczach opowiada, jak został brutalnie porwany przez pracowników ochrony zdrowia i siłą rozdzielony z towarzyszką. Lekarze wyjaśniali, że pasożyt mógł zakończyć żywot nosiciela i wywołać epidemię. Mężczyzna zdaje się to rozumieć, ale złamane serce skłoniło go do wykupienia kolejnego kursu uwodzenia.
To jest ASZdziennik, ale u mężczyzny wracającego do USA naprawdę wykryto larwę muchy śrubowej. Został poddany leczeniu i światu nie grozi zagłada.