„Wynajęliśmy willę po kosztach, od psychopaty, ale lepsze to niż grzyb na ścianie"
A przecież zawsze mogli trafić na właściciela-wampira, autora nowej struktury typu MLM lub co gorsza – studenta filozofii.
Vincent i Amanda złapali pana Boga za nogi.
A przynajmniej tak im się wydawało, gdy postanowili umacniać swój związek w 600 metrowym luksusowym domu w Szklarskiej Porębie.
Najwyraźniej całe życie spędzili pod kamieniem, do którego nie dotarł żaden film grozy, jako iż ich podejrzeń nie wzbudziła ani niska cena najmu, ani fakt, że dom od dwóch lat stał pusty.
Ekstatyczną radość z braku pleśni na ścianach ugasiły niepokojące plotki na temat ich nowego miejsca zamieszkania. Okazało się, że lata temu doszło tu do tragedii, poprzedni lokatorzy zniknęli, a sąsiedzi są dziwni. Ups.
– Gdybym wiedziała, jak to się potoczy, zostałabym w swojej ciasnej, warszawskiej kawalerce – twierdzi rozgoryczona Amanda, która zamiast krążących wokół domu zakapturzonych mężczyzn, woli nudę nowoczesnej klatki zwanej potocznie kawalerką.
W domu zadręczają ich też dziwne odgłosy. Trudno się do nich przyzwyczaić, jako iż w poprzednim mieszkaniu Vincenta i Amandy jedynymi niepokojącymi dźwiękami były lamenty opróżnianego przez warszawskich patodeweloperów portfela.
A jeśli chcecie poznać historię ich koszmaru, zachęcamy do przeczytania książki „Dom do wynajęcia” Marcela Mossa. Z pewnością odnajdzie się w niej każdy znający udręki rynku mieszkaniowego. A nawet psychopatyczny landlord.
To jest ASZdziennik. Materiał powstał we współpracy z wydawnictwem Filia. Książkę Marcela Mossa można kupić tutaj.