Prezes PiS RZEKOMO stwarzał zagrożenie na drodze, no ale przecież nie mógł spóźnić się na mszę
Co byłoby większym grzechem: spóźnienie się na niedzielną mszę czy narażenie siebie i innych na niebezpieczeństwo zagrażające życiu lub zdrowiu? Oto dylemat moralny, który dla Jarosława Kaczyńskiego (i/lub jego kierowcy) nie istnieje. Bo to chyba jasne, że choćby się waliło i paliło, do kościoła nie można się spóźnić!
Tak, jak nie sposób określić, czy takie postępowanie może być zakwalifikowane jako stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Możemy jedynie spekulować.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.