Dziwne. Jednak nie sprzedawano dzieciom "pigułek na zmianę płci", jak podejrzewał RPD

Paweł Mączewski
Po roku śledztwa zakończyła się sprawa rzekomego handlowania "pigułkami na zmianę płci" wśród dzieci. Doniesienie do prokuratury złożył Mikołaj Pawlak, Rzecznik Praw Dziecka. Nie znaleziono dowodów na taki proceder. Niewiarygodne.
Fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER.
RPD swoje obawy argumentował przeczytanym wcześniej artykułem "Tygodnika Solidarność" z 2020 roku "Zmień sobie płeć dzieciaku", którego autorzy też zgłosili tę sprawę prokuraturze.

W wyniku przeprowadzonego śledztwa okazało się, że bezrobotna mieszkanka Piotrkowa Trybunalskiego chciała sprzedać niepotrzebne jej leki stosowane m.in. przez kobiety podczas menopauzy.

Doszło łącznie do trzech transakcji, ale - jak podaje TOKFM.pl - w procederze nie wykryto zachęcania do stosowania tych leków u dzieci. Postępowanie zostało warunkowo umorzone.

Jesteśmy zszokowani takim finałem sprawy! Przecież o pojawieniu się w polskich hurtowniach leków i aptek Transpiryny® - łatwych do połknięcia tabletek, które w ciągu 24 godzin zmienią płeć każdego pochwyconego dziecka - pisaliśmy już we wrześniu 2020 roku.


Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zmianie płci do dnia dzisiejszego poddano już 2137 wcześniej uprowadzonych dzieci i nastolatków. Proceder z pewnością trwa, chociaż tak jak wcześniej RPD - my też nie mamy na to żadnych twardych dowodów.

To jest ASZdziennik, ale zmyśliliśmy tylko Transpirynę®, RPD jest prawdziwy.