Miły gest sąsiada. Dotrzymał ciszy nocnej i wznowił generalny remont dopiero o 6:01 w sobotę.
Mieszkańcy kamienicy na warszawskim Powiślu niemal jednogłośnie przyznają, że dzięki panu Andrzejowi spod czwórki w miniony weekend obudzili się z uśmiechem na ustach. Nic dziwnego – takich stosunków sąsiedzkich można tylko pozazdrościć.
– Wróciliśmy z imprezy trzy godziny wcześniej, więc fajnie było sobie trochę pospać – mówią Tosia i Wojtek, para studentów mieszkająca na 2. piętrze.
Michał i Alicja, rodzice 4-miesięcznych bliźniaków, dodają:
– Nasz grafik snu jest teraz szalenie nieprzewidywalny. Bardzo doceniamy każdy moment, w którym możemy stwierdzić ze stuprocentową pewnością, że ani my, ani dzieci już nie zaśniemy.
Dowiedzieliśmy się też, że pan Andrzej nie skonsultował swoich planów remontowych
ze współmieszkańcami i jego sobotnia przysługa była dla nich niespodzianką. Niektórzy lokatorzy podziękowali mu miłą notatką pozostawioną na ogólnodostępnej tablicy ogłoszeń, inni swój entuzjazm wyrazili, wydając w kierunku mieszkania numer cztery pełne podziwu okrzyki.
Jedyną osobą, która zdaje się być niewzruszona uprzejmością sąsiada, jest Lucyna, członkini wspólnoty mieszkaniowej i emerytowana krawcowa:
– Na nogach jestem zawsze o piątej, ale w sobotę nie spałam od trzeciej, bo ktoś okropnie tupał po klatce. Słychać było tylko łup, łup, łup – mówi. Kiedy pytamy, czy ucieszyło ją wiercenie ścian w kamienicy poza godzinami ciszy nocnej, odpowiada tylko: – Wiertarki nie słyszałam.
To jest ASZdziennik, ale to może być prawda.