Dramat fana kina. Znowu musi wybrać, co zobaczyć na festiwalu filmowym
Życie kinofila nie należy do najprostszych, kiedy kocha się kino bardziej od innych ludzi.
- Ciśnienie mi skacze już przy ogłoszeniu programu festiwalu, bo wiem, że pewnie nie dam rady obejrzeć wszystkiego, co bym chciał - tłumaczy rozżalony mężczyzna.
Tłumaczymy: na festiwalach różne seanse często się na siebie nakładają czasowo i trzeba dokonać bolesnego wyboru, co obejrzeć. Ale, jak się dowiadujemy, to dopiero początek problemów Macieja.
Jak się okazuje kolejnym kłopotem dla niego są np. spotkania z zaproszonymi gośćmi. Dlaczego?
- To proste, przy zadawaniu pytań z publiczności zawsze na sali znajdzie się ktoś, kto zapyta o jakieś pierdoły, czym jedynie wprawi wszystkich w zakłopotanie - tłumaczy.
Jak jednak dodaje, samo oglądanie filmu także może stać się udręką, gdy podczas seansu ktoś postanowi głośno jeść, szeleścić papierkiem od cukierków lub żywiołowo komentować film, który ogląda.
- To już szczyt wszystkiego! Przecież kino to sanktuarium, a festiwal filmowy to święto. Czy ja jem kanapki w kościele? - pyta retorycznie.
Po tym wszystkim można by zadać pytanie, czemu Maciej wybiera się do Krakowa na International Festival of Independent Cinema?
- Bo kocham kino - kwituje z dumą w głosie.
To jest ASZdziennik. Festiwal Mastercard OFF CAMERA istnieje naprawdę.