Przeczytałam nową lekturę szkolną: dramat Wojtyły o związkach i małżeństwie [CYTATY] [FABUŁA] [WOW]

Marta Nowak
Hurra! Ministerstwo Edukacji przedstawiło listę lektur na rok szkolny 2020/21. Znajdą się na niej takie nowe pozycje jak "Lolek. Opowiadania o dzieciństwie Karola Wojtyły", "Nie lękajcie się! Rozmowy z Janem Pawłem II", a także dzieła samego papieża: "Tryptyk rzymski", "Fides et ratio", "Pamięć i tożsamość", "Przekroczyć próg nadziei" i dramat "Przed sklepem jubilera".
Fot. Wydawnictwo WAM / Elite Distributions / moja twarz po lekturze
Tak, one wszystkie.

Nie mamy zamiaru czytać każdej z nich, bo na szczęście redakcja ASZ-a to nie jest polska szkoła i nie musimy. Sięgnęłam jednak po ostatnią pozycję na liście. Sztuka Karola Wojtyły "Przed sklepem jubilera" (rok pierwszego wydania: 1960) nosi podtytuł "Medytacja o sakramencie małżeństwa przechodząca chwilami w dramat", traktuje zaś o ślubach, związkach i ziemskiej miłości, czyli o wszystkim tym, na czym biskup znał się najlepiej.

Porzućcie streszczenia wydawnictwa Greg, czytajcie streszczenia ASZdziennika. Razem sprawdźmy, co o związkach międzyludzkich uważa Karol Wojtyła:


I. HISTORIA PIERWSZA: ANDRZEJ I TERESA

1. Andrzej oświadcza się Teresie, bo typiara za nim lata.

Czasem aż znęcałem się nad nią w moich myślach, równocześnie zaś w niej widziałem mą prześladowczynię. Wydawało mi się, że ściga mnie swoją miłością, a ja muszę odciąć się stanowczo. [...] Osaczyła mnie prawie swą wyobraźnią i tym dyskretnym cierpieniem, którego wówczas nie chciałem się domyślić.

2. Co prawda za ładna to ona nie jest, ale Andrzej ma słabe doświadczenia z pięknymi kobietami, więc uznaje, że przeciętna Teresa wystarczy.

Bo przecież moje zmysły karmiły się co krok wdziękiem napotykanych kobiet. Gdy kilka razy próbowałem za nimi pójść, spotykałem wyspy odludne. [...] Pomyślałem też wówczas, że piękność dostępna dla zmysłów może być darem trudnym lub niebezpiecznym [...] – i tak powoli nauczyłem się cenić piękność dostępną dla umysłu [...].

3. Teresa jest zdziwiona, że Andrzej oświadcza się, bo jak byli na wyciecze w górach, to chodził z Kryśką.

Andrzej wówczas dosyć wyraźnie interesował się Krystyną. Nie psuło mi to jednak uroku wędrówki. Zawsze bowiem byłam twarda jak drzewo, które pierwej spróchnieje niż się rozklei.

4. Opis miasta i ról płciowych w jednym:

Wieczorami w naszym starym mieście (– w październiku są wczesne wieczory –) mężczyźni wychodzą z biur, gdzie projektuje się budowy nowych osiedli, kobiety i dziewczęta wracając do domów oglądają po drodze wystawy.

Mężczyźni (yang) budują, tworzą i prą ku górze, a kobiety (yin) rozlewają się po mieście z oczami wlepionymi w przedmioty.

5. Teresa - przed wystawą, jak to baba - obczaja buty, szukając takich, w których dorówna Andrzejowi.

Szukałam wzrokiem butów z wysokim obcasem. Wiele było butów sportowych, wiele butów wygodnych na co dzień, lecz najbardziej wodziłam wzrokiem za butami na wysokim obcasie. Andrzej jest wyższy ode mnie na tyle, że muszę sobie trochę dodać wzrostu.

Jako że nigdy nie było na świecie kobiety, której podczas ślubu przeszkadzałoby, że jest niższa od wybranka, wysnuwam hipotezę: chodzi o wzrost duchowy.

6. Para udaje się po obrączki do bardzo kripsterskiego jubilera, który trochę sprzedaje im biżuterię, a trochę raczy coachingiem.

Ciężar tych złotych obrączek – tak mówił – to nie ciężar metalu, ale ciężar właściwy człowieka, każdego z was osobno i razem obojga. Ach, ciężar własny człowieka, ciężar właściwy człowieka!


7. Teresa kmini, co myślą sobie goście weselni. Goście są już chyba solidnie wcięci, bo myślą to:

Błyszczy także i wino. Wino to rzecz. Niechże żyje w drugim człowieku, człowiek – to miłość. Teresa i Andrzej, wino, wino – promieniujcie wzajemnie w swe życie.

Ach, ileż słów i serc, ach, ileż słów i serc, ach, ileż słów i serc.

Ciało – przez nie przesuwa się myśl, nie zaspokaja się w ciele – i przez nie przesuwa się miłość. Tereso, Andrzeju, szukajcie przystani dla myśli w swych ciałach.

Nie dowiadujemy się jednak, czy wysoki Andrzej i średnio urodziwa Teresa w końcu odnaleźli przystań w swych ciałach, bo przed nami...

II. HISTORIA DRUGA: ANNA I STEFAN

1. Anna jest smutna i pełna goryczy, ponieważ czuje się niekochana.

Stefan jakby przestał być we mnie. Czy ja w nim także być przestałam? Czy tylko miałam poczucie, że istnieję teraz tylko w sobie? Jakże było mi zrazu obco w sobie samej!

2. I nie, to pole semantyczne się tu nie kończy:

Jakbym już odwykła od ścian mego wnętrza – tak bardzo były one pełne Stefana, że bez niego wydawały się puste.

3. Stefan po pracy chodzi na libacje z kartami, wraca późno i nie odzywa się do żony, ale czy Anna sama jest bez winy? - zapytuje Wojtyła.

Pozostawił mnie z raną ukrytą, myśląc pewnie: „to jej samo przejdzie”. A poza tym ufał w swoje prawa, ja zaś chciałam, by je wciąż zdobywał. [...] Czy w tym wszystkim był jakiś egoizm? – Z pewnością czyniłam za mało, by Stefana wytłumaczyć przed sobą.

Ja myślałam, że winien jest Stefan – a winy w sobie nie umiałam znaleźć.

4. Anna w zrozumiałym geście frustracji, pod wpływem chwili, usiłuje sprzedać obrączkę u jubilera-creepstera. Ten jednak nadal woli być kaznodzieją niż uczciwie zarabiać pieniądze:

Jubiler obejrzał robotę, warzył [sic!] pierścień długo w palcach i spoglądał mi w oczy. [...] Potem powiedział: „Obrączka ta nic nie waży, waga stale wskazuje zero i nie mogę wydobyć z niej ani jednego miligrama. Widocznie mąż pani żyje – wtedy żadna obrączka z osobna nic nie waży – ważą tylko obie”.

5. Anna zaczyna tęsknić za mężczyzną innym niż mąż. Ponieważ Stefan zawiesił poprzeczkę mniej więcej na poziomie piwnicy, wystarczyłby jej nawet kompletny random.

Wraz z poczuciem tej nagłej tęsknoty sama poczułam się inna i młodsza. Chyba nawet zaczęłam biec przypatrując się pilnie mijanym mężczyznom [...] Nie wiem, jak to się stało, że teraz byłam gotowa zwracać na siebie uwagę każdego mężczyzny.

6. Hurra - obcy chłop na ulicy reaguje na uwodzicielskie spojrzenie Anny! A oto, jak bp Wojtyła widzi udany podryw:

Odebrał spojrzenie, podszedł dwa kroki w moją stronę i powiedział: „chyba widziałem panią już kiedyś…” [...] Byłam prawie gotowa przylgnąć do jego ramienia. [...] Tak bardzo zaś pragnęłam męskiego ramienia i spaceru wśród alei więdniejących kasztanów. Wówczas on jeszcze powiedział: „może wstąpimy do tego lokalu. Parę taktów lekkiej muzyki dobrze działa”…

7. Gdy Anna już prawie, prawie przylega do ramienia nieznajomego, coś - czy wspomnienie coachingu jubilera? - jednak powstrzymuje ją przed tym potwornym grzechem.

„A potem?” – nie odpowiedział, ja zaś jak gdybym zlękła się tego „potem”. On musi mieć żonę, o której w tej chwili milczy. Nagle zrozumiałam, co może się mieścić w wyrażeniu „przygodna kobieta”. I coś mi nakazało nie przylgnąć do jego ramienia. Nie był zresztą zbyt natarczywy. I wtedy jeszcze mocniej to zrozumiałam, co musi się mieścić w wyrażeniu „przygodna kobieta”.

Wszystko kończy się dobrze, Anna odmawia zachętom jeszcze jednego mężczyzny (a raczej powstrzymuje ją figura Adama - kogoś pomiędzy aniołem stróżem a drugim coachem). Na koniec jest przerażona faktem, że gdy widzi Oblubieńca (nie pytajcie), ma on twarz Stefana. Z dramatu ewidentnie płynie nauka, aby nie brać ślubu kościelnego, bo jak weźmiesz i nie pyknie, to przepadło - przez całą wieczność będziesz się męczyć z hazardzistą-kretynem.

III. HISTORIA TRZECIA: (DZIECI) MONIKA I KRZYSZTOF

1. Oto, jak zazębiają się historie dwóch poznanych wcześniej par! Monika, córka Anny i Stefana, oraz Krzysztof, syn Teresy i Andrzeja (ten w międzyczasie zdążył zginąć na wojnie) również cieszą się słodkim stanem narzeczeństwa. To znaczy usiłują się cieszyć, bo toksyczni rodzice nieźle przeorali psychikę obojga. I tak Krzysztof wyznaje Monice:

Jestem dzieckiem mojej matki i w tobie ją także znajduję.

Super, która kobieta o tym nie marzy.

Ojca nie znałem – więc nie wiem, kim winien być mężczyzna. [...] Brak mi gotowych modeli. Ojciec pozostał w matce, gdy poległ gdzieś na froncie, i już mnie nie nawiedzał.

2. Brak ojcowskich nawiedzeń to niejedyny problem Krzysztofa, który jest z Moniką dlatego, że oparł się pokusie ucieczki:

Walczyłem tak godzinami, nie mogąc usnąć do rana, z pokusą jakiejś ucieczki – dziś jednak dłużej nie mogę. Musimy iść odtąd razem, Moniko, musimy razem. [...] Za co ja ciebie kocham, Moniko? Nie każ mi odpowiadać.

3. Monikę okropnie doświadczyło nieudane małżeństwo rodziców, ma wyraźne kłopoty z bliskością i boi się, że jej związek też skończy się frustracją i nienawiścią. Na szczęście narzeczony potrafi jednym zdaniem ukoić jej obawy i rozbić w proch toksyczne schematy:

Cóż ty wiesz o głębi twej matki i ojca twojego, Stefana?

4. Krzysztof snuje przedziwne fantazje o tym, jak ojciec pytał o Monikę, gdy była mała:

Byłaś niemowlęciem i ojciec twój wracał po pracy i pytał matki twej, Anny, czy przybrałaś na wadze, Moniko, i czy masz dobry apetyt, i cieszył się każdym gramem twojego małego ciałka.

5. I znowu on! Krzychu wyrasta na najinteligentniejszego bohatera dramatu, który wie, co chce słyszeć od mężczyzny kobieta. Zobaczcie, jak kusi przyszłą żonę obietnicą bólu.

Więc kiedy przyjdzie dzień naszego ślubu, ja zjawię się i zabiorę cię spomiędzy nich człowiekiem dojrzałym do bólu, do nowego bólu miłości, do bólu nowego rodzenia i wszyscy będziemy tak ogromnie radośni.

6. Na ślubie młodych ojciec Moniki, Stefan - ten sam, który spędził życie na piciu, pokerku i ignorowaniu żony - nie może pojąć jednego:

Monika chce odejść od nas za wszelką cenę – dlaczego, dlaczego?

7. I końcówka:

Oto jest koniec tej dziwnej opowieści. Opowieści o sześciorgu nieszczęśliwych ludzi, którzy idą przez życie jak ślepcy, a cud miłości mylą z przymusem, okrutną powinnością wiążącą ich ze sobą. Dramat ich polega na tym, że niewiasty uważają się za gorsze od mężczyzn, a mężczyźni osaczeni przez niewiasty. Związki ich i miłość nie są prawdziwe, nie są nawet prawdopodobne, gdyż zrodziła je głowa księdza - biskupa. Kochani licealiści, poczytajcie se coś normalnego.

A nie, sorry.

To ostatnie to już nasze.

To jest ASZdziennik, ale wszystkie cytaty poza ostatnim są prawdziwe.