Dramat rządu. Ratownicy chcą godnych stawek, chociaż są już niepotrzebni
Ale dziwnie! Pandemia w odwrocie, a tutaj ktoś wysuwa jakieś żądania. Polscy ratownicy i ratowniczki medyczne nagle żądają godnej płacy i wprowadzenia ustawy o swoim zawodzie. Jutro odbędą się ich protesty, chociaż w sumie przecież już nikt ich nie potrzebuje.
Jak powiedział w TOK FM przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych, Piotr Dymon: - Ostatnie nasze rozmowy [z ministrem Niedzielskim] odbyły się na przełomie stycznia i lutego. Od kilku miesięcy ministerstwo nie odpisuje na nasze pisma. Dopiero teraz, jak podjęliśmy działania protestacyjne, pan minister chce rozmawiać.
Fakt, że ratownicy wysuwają żądania i wysyłają pisma, nie przestaje jednak dziwić, jako że jest to praca pozbawiona stresu, niewymagająca szczególnych kwalifikacji i z gwarantowanym zatrudnieniem na umowie o pracę. Średnie zarobki w zawodzie wynoszą zaś aż 3600 zł brutto.
Roszczeniowi ratownicy wybrali też dziwny moment - czas, kiedy dziennie notuje się ledwo ponad 100 nowych zarażeń koronawirusem, a ratowników medycznych wzywa się tylko do jakichś nieszczęśliwych wypadków, zasłabnięć, zawałów i innych sporadycznych wydarzeń.
Protesty mają odbyć się w siedmiu miastach, m.in. Krakowie, Katowicach czy Olsztynie. W Warszawie medycy zbiorą się przy ul. Miodowej, pod siedzibą Ministerstwa Zdrowia, złośliwie zakłócając spokój Adamowi Niedzielskiemu.
Jeśli też chcecie poprzeszkadzać, to można wpaść.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.