Typowe rozstanie handlarzy bronią. Para z Koszalina walczy o prawo do opieki nad czołgiem

ASZdziennik
W życiu nie napisalibyśmy nic o czyimś rozwodzie, bo kogo to obchodzi, ale ten jest wyjątkowy. Była para z Koszalina nie może dojść do porozumienia w sprawie podziału majątku. Nie mogą się dogadać, komu bardziej należy się wyrzutnia rakietowa, komu czołg, a kto bierze na otarcie łez 140 kałasznikowów. A wy nadal kłócicie się o książki i płyty?
Fot. 123rf.com
O rozstaniu pisze "Gazeta Wyborcza" z Koszalina. Chodzi m.in. o czołg T-55, samobieżną wyrzutnię rakiet przeciwlotniczych, transportery SKOT, rusznice przeciwpancerne i samochody pancerne, 140 sztuk pistoletów TT, 140 kałasznikowów, kolejna 1130 pistoletów maszynowych RAK.

O co chodzi w sprawie, w dużym skrócie? Mąż miał odkryć, że żona po cichu wynosi z domu część ich wspólnego majątku.

Wiecie, zupełnie przypadkiem zauważył, że w salonie brakuje, jednego czołgu, w sypialni wyrzutni rakiet na gąsienicach, a w szufladzie w kredensie kilkudziesięciu sztuk broni.


Żona ma inne zdanie na ten temat, bo - jak czytamy w "GW" - po latach małżeństwa zaczęła podejrzewać męża o to, że broń posiada nielegalnie.

Szykuje się widowiskowa sprawa rozwodowa, a na sale sądową wytoczone zostaną najcięższe działa. Mamy nadzieję, że w sprawie dojdzie do ugody i ex-para podzieli się jakoś prawami do majątku i opieki nad arsenałem.

Przecież można rozwiązać to pokojowo, tydzień czołg u niej, tydzień u niego. Ona na wakacje z haubicą, on wczasy pod gruszą z wyrzutnią.

To jest ASZdziennik, ale to prawda.