Dramat małych Kaszubów. Zamiast Zajączka łakocie przyniesie im ten pan
Smutne święta będą miały dzieci na Kaszubach, Śląsku czy w Wielkopolsce. Jak się okazało, tradycyjny Zajączek, który do tej pory co roku ofiarowywał im słodkie upominki, w tym roku nie ma zamiaru nadstawiać karku. Z uwagi na zagrożenie epidemiologiczne rzucił koszyczkiem i znalazł sobie takie troszkę ponure zastępstwo.
Zmiana wynikła z tego, że Zajączek ma oczy i widzi, że Pomorskie i Śląskie są w ścisłej topce, jeżeli chodzi o liczbę zachorowań na COVID. Dlatego w tym roku stanowczo odmawia grzebania tym małym rozsadnikom zarazy po szafach, żeby schować koszyczek z łakociami między swetry.
Jego frustracja jest tym bardziej zrozumiała, że i tak nie miał łatwo w ostatnich latach.
- Oprócz klasycznych poniemieckich regionów trzeba jeszcze skakać do Warszawy czy Krakowa - żali się Zajączek na migrantów ze ściany zachodniej, którzy mimo przeprowadzki nie chcą porzucać tradycji i dalej żądają dla swoich dzieci snickersów i mieszanki wedlowskiej.
Wiadomo już, że tegoroczny zastępca nie będzie pracował sam. Pomoże mu gromada czarnych kruków, które będą złowieszczymi głosami zapowiadać gościa po domach. To po to, żeby rodzice mogli zasłonić oczy co wrażliwszym dzieciom, które chciałyby czekoladowe jajo, ale nie są gotowe na widok czarnego pana w dziobatej masce.
Co więcej, jeżeli nowy doręczyciel się sprawdzi, podzlecenie mu swojej roboty w 2021 r. rozważa także Święty Mikołaj.
Bo grudzień brzmi jak naprawdę dobry termin na szóstą falę.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.