Mili nachlani pasażerowie. W pociągu Kraków-Gdynia przestali drzeć japy już w Malborku
Serdecznością i zrozumieniem wobec współpasażerów wykazała się grupa dwudziestolatków z Krakowa. Młodzi ludzie w szampańskich nastrojach wyruszyli pociągiem w podróż nad polskie morze. Choć roznosiła ich młodość, radość i wódka cytrynowa ukryta w plecakach, po chwili pierwszego oszołomienia uszanowali potrzebę ciszy innych pasażerów.
- Nie przesadzaliśmy, ale zdarzały się głośniejsze momenty - zgadza się z nim jego kumpel Przemek, myśląc, jak opowiadał chłopakom dowcip tak, żeby słyszał też ten kolega dziesięć metrów dalej w kolejce do kibla.
Na szczęście cała grupa w porę oprzytomniała i zrozumiała, że wraz z nimi podróżują inni, którzy mogą pragnąć trochę więcej ciszy i spokoju.
- Jeszcze nie minęliśmy zamku w Malborku, a już ściszyliśmy głosy - mówi 25-letni Kamil. - Na przykład Mati nabombał się i usnął, a on chyba z nas mówił najgłośniej.
Serdeczny gest grupy młodych ludzi docenili współpasażerowie, którzy sami nie pamiętają, jak byli młodzi, i z mieszczańskim nudziarstwem planowali w pociągu czytać książki, słuchać muzyki w słuchawkach albo drzemać.
Jak dowiaduje się ASZdziennik, Mateusz, Przemek i Kamil jeszcze tego nie wiedzą, ale już wkrótce sami zrozumieją, ile radości dali innym swoją piękną inicjatywą zamknięcia mord.
Bo z powrotem do Krakowa będą jechać przedziałowym z niemowlęciem, któremu gorąco.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.