Ziemkiewicz: obraża kobietę i przegrywa w sądzie. Także Ziemkiewicz: "to wyrok za popieranie PiS"
Pamiętacie może, jak dziennikarka Anna Dryjańska skomentowała antyaborcyjne zakusy prawicy, mówiąc o zmuszaniu kobiet do rodzenia zdeformowanych płodów? Rafał Ziemkiewicz odpowiedział jej na to słowami godnymi dżentelmena starej daty: że „sama jest zdeformowana, a mimo to matka ją urodziła”. Sprawa ujrzała finał w sądzie, a ten pokrzywdził Ziemkiewicza orzeczeniem, że rzeczywiście obraził dziennikarkę.
I teraz uwaga, bo Ziemkiewicz też zaprezentował swój komentarz do przegranej.
Sąd Apelacyjny w Warszawie postanowił mnie właśnie zrujnować na rzecz koncernu Ringer Axel Springer – zaczyna dramatycznie publicysta. – Pretekstem do tej decyzji jest sprawa z roku 2016, kiedy to komentując telewizyjną wypowiedź p. Anny Dryjańskiej (...) napisałem na twitterze, że „sama jest zdeformowana, a mimo to matka ją urodziła”.
Teraz bystry czytelnik już wie, że jeśli się kogoś obraża, a sąd stwierdzi, że nie wolno obrażać i trzeba przeprosić, to to jest tylko pretekst, żeby zniszczyć człowieka. Bez powodu, bo o tekst, że jest zdeformowana, to tylko jakaś głupia baba może się czepiać.
Niestety dla publicysty, przeprosiny ma opublikować w widocznym miejscu – na stronie głównej Onetu – a to kosztuje pieniądze. I dlatego Ziemkiewicz już wie, skąd nieprzychylna decyzja sądu.
Po prostu chcą go zrujnować za to, że jest kojarzony z PiS:
Ten horrendalny wyrok wpisuje się w cały ciąg orzeczeń, jakie w ostatnich miesiącach wydał warszawski Sąd Apelacyjny przeciwko dziennikarzom kojarzonym z obozem rządzącym, będących (...) wyrokami politycznymi, mającymi „ukarać” ich za popieranie przeciwnej strony sporu o reformę sądownictwa.
W ten sposób Rafał Ziemkiewicz znalazł sposób, by być niepokornym, antysystemowym dziennikarzem nawet wtedy, gdy wspiera partię u władzy. Sprytne!
Czy jednak jest z tej patowej sytuacji jakieś wyjście? Czy prześladowany prorządowy publicysta w kraju, gdzie sądy nie są wolne, lecz w rękach lewackiej opozycji, ma jakieś wyjście? Owszem. Jak dowiadujemy się dalej z wpisu Ziemkiewicza, trzeba pojechać do Budapesztu:
Za komentarz niech wystarczy cytat pewnego znajomego prawnika, który rzekł, że odkąd zaczęła się walka o „wolne sądy”, najbliższy sąd, w którym „pisowiec” może liczyć na sprawiedliwy wyrok, znajduje się w Budapeszcie.
Bo na inny pomysł, którym mądrze podzielił się na Twitterze, jest już zdecydowanie za późno.