Upadek szefa Nie Lękajcie Się. Wyłudzał pieniądze od ofiar pedofilii, ale odebrał im coś cenniejszego

ASZdziennik
Szef fundacji Nie lękajcie się wyłudzał pieniądze od ofiary księdza pedofila i chciał od braci Sekielskich kasy za udział w ich filmie - wynika ze śledztwa "Gazety Wyborczej". Marek Lisiński właśnie zrezygnował z funkcji szefa fundacji, ale utracił też coś cenniejszego: zaufanie ofiar i osób, które walczyły o sprawiedliwość.
Fot. Gazeta Wyborcza/wyborcza.pl
Przypomnijmy, że fundacja Nie lękajcie się pomaga ofiarom pedofilii wykorzystywanym przez księży.

Jak ustaliły Katarzyna Włodkowska i Katarzyna Surmiak-Domańska z "Gazety Wyborczej", szef Nie lękajcie się Marek Lisiński miał wyłudzić 30 tys. zł od pani Katarzyny - ofiary księdza pedofila. Pani Katarzyna w 2018 roku wywalczyła w sądzie milion złotych zadośćuczynienia za gwałty i tortury. Sprawcą był ksiądz Roman B. z Towarzystwa Chrystusowego.

Lisiński oszukał panią Katarzynę twierdząc, że cierpi na raka trzustki i potrzebuje 30 tysięcy złotych na leczenie.


- Hej Mała, nie wiem jak mam to napisać, przychodzi mi to z wielkim trudem i nie chcę, żebyś pomyślała, że chcę Cię w jakiś sposób wykorzystać, a również nie chcę nadużywać naszej przyjaźni. Trudno, walę prosto z mostu, bo tak chyba najlepiej. Prawda? - zaczął swój list Marek Lisiński.

- Od kilku miesięcy leczę się na raka trzustki i pojawiła się szansa na nowatorską operację metodą NanoKnife. Jest bardzo droga. Zebrałem już większą połowę, brakuje mi 30 tysięcy - przytacza "Gazeta Wyborcza".

Lisiński dodał jeszcze, że zależy mu na tym, by sprawa została między nim a panią Katarzyną.
"Mogłoby to zaszkodzić mojej reputacji" - pisał.

Pani Katarzyna przekazała mu pieniądze, zauważyła jednak, że niedługo po domniemanej operacji Lisiński zaczął udzielać się w mediach.

A gdy poprosiła go o dokumentację medyczną, otrzymała tylko trzy przypadkowe zdjęcia fragmentów ciała.

Lisiński próbował uzyskać pieniądze także od braci Sekielskich. Były już szef nie lękajcie się miał pojawić się w filmie "Tylko nie mów nikomu", lecz zażądał od twórców 50 tys. złotych.

A gdy pani Katarzyna ujawniła jego działania, napisał do niej kolejny list.

- Właśnie były u mnie panie z Wyborczej. Przykre, że powiedziałaś im o naszej sprawie, czyli finansach. Zrobiły ze mnie potwora, że pożyczam pieniądze od ofiar. Jest mi bardzo przykro” - podaje "Gazeta Wyborcza".

Lisiński wydał już oświadczenie, w którym przyznaje, że zawiódł zaufanie "samych ofiar duchownych, które zwróciły się do mnie o pomoc, jak i osób działających w Zarządzie i Radzie Fundacji", które nie wiedziały o jego działaniach.

- Bardzo proszę o niełączenie moich działań z działalnością Fundacji Nie Lękajcie Się - pisze Lisiński. - Wszystko, co robiłem, robiłem tylko i wyłącznie we własnym imieniu. Jednocześnie informuję, że w żadnym momencie nie naruszyłem środków finansowych zgromadzonych na koncie Fundacji na żadne cele prywatne oraz niezgodne ze statutem Fundacji.

Joanna Scheuring-Wielgus z rady rady fundacji poinformowała, że organizacja zabezpieczyła konta Nie lękajcie się.

I choć pieniądze fundacji mają być bezpieczne, to wiadomo też, że utraconego zaufania nie da się odzyskać.

To jest ASZdziennik. Śledztwo "Gazety Wyborczej" nie zostało zmyślone.