Canva
Reklama.

Oto pięć typów pracowników, sklasyfikowanych według ich biurowych nawyków żywieniowych:

1. Słoikowi minimaliści

Od lat wnoszą do pracy słoiki: zupa, sałatka lub jogurt naturalny z łyżeczką wsuniętą pod zakrętkę. Wszystko własnej roboty. Po zjedzeniu niedbale płuczą słoiczek i robią w nim kawę. Te osoby lubią mieć kontrolę, bo zaufanie do cateringu stracili już dawno temu – najpierw były sensacje żołądkowe po falafelu, potem papryka z pleśnią od pana kanapki. Obecnie znają tylko jeden lokal gastronomiczny: własną kuchnię.

2. Mikrofalowi nekromanci

Zamrażają jedzenie z przeszłością. Bigos z Sylwestra 2019, lazania z baby shower siostry i rosół z pogrzebu cioci Krysi – wszystko to żyje w ich zamrażarkach, by po miesiącach lub latach dostać drugie życie w firmowej mikrofali. Ich potrawy pachną zawsze intensywnie i niepokojąco. Rozpoznasz ich po tym, że jako jedyni znają wszystkie tryby mikrofali. Zazwyczaj to pracownik zapomniany przez HR. Nosi polar z logiem firmy i ma własny kubek z napisem „Nie mów do mnie przed kawą”.

3. Nonszalanccy fitowcy

Ich lunch składa się z dwóch połówek awokado, garści migdałów i spojrzenia pełnego pogardy, gdy widzą, że kupujesz posiłek u pana kanapki. Uważają, że jedzenie w pracy nie powinno obciążać ani żołądka, ani sumienia. Niezdolni do relacji z osobami spożywającymi gluten. Zwykle osoby z działu marketingu.

4. Wspólnotowi zamawiacze

O 10:30 ruszają z pytaniem: „Zamawiamy jakiś lunch? Ktoś coś chce?”. Niby pytają, ale decyzja już zapadła – będzie azjatyckie. Spędzają więcej czasu na dzieleniu rachunku niż na pisaniu maili. Jedzą hałaśliwie, z rozmachem, lubią dzielić się jedzeniem i anegdotami jednocześnie. To nie są indywidualne jednostki. Żyją w większych stadach.

5. Żyjący powietrzem

Nie wiadomo, co jedzą, bo nikt ich nigdy nie widział z jedzeniem. Twierdzą, że „zjedli wcześniej” lub „nie są teraz głodni”. Prawdopodobnie karmią się frustracją i kawą. Ich naturalne środowisko to open space, gdzie siedzą cicho jak duchy i co jakiś czas wychodzą na papierosa, choć nie palą. Czasem słychać, jak otwierają szufladę i sięgają po coś, co przypomina migdała. Najczęściej są to specjaliści ds. nie wiadomo czego – nikt nie zna ich zakresu obowiązków, ale bez nich firmie grozi upadłość. Ich śniadanie to espresso, a obiad – szukanie błędów w cudzym Excelu. Z przeprowadzonych obserwacji wynika, że największy dyskomfort w środowisku biurowym nie jest generowany przez jednostki spożywające posiłki o intensywnym zapachu, lecz przez osoby deklarujące rezygnację z przerwy obiadowej na rzecz kontynuowania pracy.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.