Dramat szefa NBP. Zaczął konferencję jako prezes NBP, skończył jako wąsaty wuj [CYTATY]

Rafał Madajczak
To miała być konferencja, która uratuje stołek i pensję Adama Glapińskiego. Niestety coś poszło nie tak.
Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta
Od kilkunastu dni z nagłówków nie schodzi kwestia kilkudziesięciotysięcznych wynagrodzeń dla dyrektorek w NBP. Złe media pytają, ile panie zarabiają i właściwie dlaczego, skoro ich kompetencje nie są publicznie znane.

Prezes NBP robi co może, żeby żadna z tych kwestii nie ujrzała światła dziennego. Jego prawniczka zasłaniała się tajemnicą, którą NBP musi skrywać przed obcymi wywiadami (!), prezes wypchnął też na pożarcie mediów dyrektorkę od kadr, która podała jedynie średnie zarobki dyrektorów, o wynagrodzeniach obu pań milcząc jak grób.

To bardzo dziwne, ale taktyka nie zadziałała. Adam Glapiński musiał więc wziąć sprawy w swoje ręce. I wziął.


Niestety, coś, co miało być konferencją szefa banku centralnego, rozwinęło się w rant zranionego wąsatego wuja.

Zaczęło się więc od plaskacza dla Jarosława Gowina, który ośmielił się zażądać jawności płac w NBP.

–Radzę panu ministrowi, żeby następnym razem wziął dwa oddechu przed takimi wypowiedziami, a jak nie pomoże, to jeszcze zimny prysznic – perorował zadowolony z siebie Glapiński zapominając, że jest w NBP a nie na weselu u szwagra.

A jak to na weselu u szwagra, dostało się też zgniłemu feminizmowi. - Media szczególnie interesuje wynagrodzenie dwóch pań dyrektorek, a właściwie dwóch pań dyrektor, bo to też niewłaściwe słownictwo, jakieś feministyczne – kręcił mentalnym wąsem, a potem ruszył z odsieczą "drogim paniom".

– Haniebne, brutalne, prymitywne, seksistowskie pastwienie się nad dwoma matkami, nad ich mężami i rodzinami – walczył o dobre imię mężów. – Nagle kobiety nie mogą zarabiać tyle, co mężczyźni – zakończył o równość płac w jedyny znany sobie sposób.

Nie zauważając, że wszyscy wiedzą, że o żadne tu kobiety nie chodzi.

A o jedno ego.

To jest ASZdziennik, ale żaden cytat nie został zmyślony.