PILNE: w Biedronce otworzyła się druga kasa, trwa liczenie ofiar
Tragedia w Łodzi. W wyniku niekontrolowanego otwarcia kasy numer 2 w lokalnej Biedronce ponad 110 osób zostało zmuszonych od ucieczki spod kasy numer 1 – dowiaduje się ASZdziennik. Kolejne 10 uznaje się za najgorszych frajerów, bo nie rzucili się w pogoń za krótszą o trzy minuty kolejką.
Wśród ocalałych jest pani Adrianna, która w ostatniej chwili cudem wydostała się spod feralnej kasy nr 3. To tam słowa "zapraszam do kasy!" pchnęły pierwszą kostkę domina w tej katastrofie.
– Wyszłam z kolejki, bo wpadła mi w oko promocja na Liebfrauenmilch, kiedy nagle z głośników rozległy się złowieszcze słowa – przyznaje wstrząśnięta pani Adrianna. – Nawet nie oglądałam się za siebie, bo wiedziałam, co to oznacza.
– Ze środka kolejki przy kasie numer 1 wydostało się nagle 50 osób, przez co klientów pakujących już zakupy przygniotła 40-osobowa warstwa zniecierpliwionych osób z końca kolejki – wynika z pierwszych policyjnych ustaleń. – Część osób na dźwięk zapowiedzi porzuciła swoje zakupy, choć była dopiero przy mrożonkach.
Świadkowie nie są zgodni, czy to słowa "zapraszam do kasy!" wywołały lawinę. Część jest zdania, że pierwsi klienci zaczęli wykruszać się już na widok zbliżającej się kasjerki i rozgryźli jej intencje zanim zdążyła jeszcze zdjąć blokadę z przejścia.
Tymczasem pani Adrianna jest przekonana, że to Maryjka z etykiety butelki wina uratowała jej życie. Obiecała sobie, że do końca życia nie ominie już żadnej promocji na półsłodkie.
Los części klientów nadal jest nieznany. Wiadomo jedynie, że część osób zignorowała sygnał do przegrupowania i jak gdyby nigdy nic pozostała przy kasie numer 1. Nie wiadomo, jak będą jutro mogli spojrzeć sobie w lustro.
Policja sprawdza, czy terenie Polski przebywają legalnie i mają polskie obywatelstwo.