Emocje przed Mikołajkami w pracy. Wszyscy dostaną coś, czego nie chcą od osoby, której nie znają

Mariusz Ciechoński
Do szokującego zdarzenia doszło w jednej z warszawskich firm. Zbiorowy wysiłek wszystkich pracowników zaangażowanych w Mikołajki został zniweczony jednym trafionym prezentem.
Fot. 123rf.com
Mikołajki. Pseudo-święto celebrowane w firmach, ponieważ szefostwo ma pomysł zmuszania ludzi do aktywności, których nie lubili już w szkole, aby zintegrować ich we wspólnym poczuciu rozczarowania.

W tym roku wydawało się, że wszystko pójdzie świetnie. Pracownicy zgodnie udawali zadowolenie z generycznych prezentów do 20 złotych w rodzaju czekoladek, świeczek zapachowych czy soli do kąpieli, gdy nagle świąteczną atmosferę zepsuł jeden nieodpowiedzialny, osobisty podarunek.

– Dostałem 17. tom "Thorgala" w twardej oprawie – mówi Tomasz z IT. – Bardzo się cieszę, bo akurat tego mi brakowało w kolekcji.


Od razu było widać, że to jest prezent kupiony ze szczerą intencją sprawienia przyjemności, a nie przez osobę, z którą kontakty przez ostatnie półtora roku ograniczały się do mówienia sobie "hej" w biurowej kuchni. W tym przypadku research kupującego obejmował więcej, niż znalezienie wylosowanej osoby na fejsie i przejrzenie trzech pierwszych postów.

W obliczu jednego trafionego prezentu rozgoryczenie z wszystkich innych stało się jeszcze bardziej wyraźne. Na Tomasza i jego tajemniczego Mikołaja posypały się skargi do HR-ów.

W toku śledztwa szybko odkryto prawdę o Tomaszu i jego prezencie. Okazało się, że wylosował sam siebie.

Jeszcze dzisiaj zostanie podjęta decyzja, czy mężczyzna zostanie dyscyplinarnie zwolniony.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.