Rząd wprowadza podsiadłowe. Można brać godzinę urlopu tytułem słuchania nowej płyty Dawida Podsiadło

Łukasz Jadaś
Kręcić nosem będą Polacy, którzy żądali dnia ustawowo wolnego od pracy. Rząd nie zgodził się na ustanowienie premiery płyty Dawida Podsiadło świętem narodowym. Skończyło się na kompromisie. Będzie tylko "podsiadłowe", czyli godzina urlopu na przesłuchanie całego "Małomiasteczkowego".
Fot. 123rf.com
Mimo wyczekiwanej od trzech lat premiery, piątek 19 października będzie w Polsce normalnym dniem roboczym. Centra handlowe, urzędy i szkoły będą pracowały bez zmian. Poza jedna godziną przerwy.

– "Podsiadłowe" zaczyna się od włączenia pierwszej piosenki i trwa pełne 60 minut, w czasie których można dowolnie przewijać utwory lub wciskać "repeat" – tłumaczy Ministerstwo Pracy. – Przysługuje każdemu Polakowi i nie można się go zrzec na korzyść innych fanów Podsiadło w rodzinie, biurze czy szkole.

Kontrowersyjne rozwiązanie nie wszystkim fanom przypadło do gustu.


– Przez godzinę to można najwyżej nauczyć się tekstu do "Cantate Tutti" – przyznaje rozczarowana Karolina z Krakowa. – Nyyja, nyę, stsm nstsm nsm łę mnye umn ztsą ntsem csżtnmę a tsncmż ą – nuci pod nosem fanka piosenkarza.

– Wystarczy 10 razy zapętlić "Dżins" i już praktycznie po urlopie – krytykuje zapisy w ustawie Kamil z Warszawy. – Kupiłem "Małomiasteczkowego" na CD, mam bilety na cztery koncerty na Torwarze i głosowałem na Dawida w X-Factorze, więc to nie fair, że kolega który tylko ściągnął ją ze Spotify, ma tyle samo podsiadłowego co ja.

Pomysł krytykują także ekonomiści. Podają za przykład Koreańczyków, którzy nie mają Dawida Podsiadło, pracują dużo więcej, dzięki czemu mają Samsunga i są dwa razy bogatsi od Polaków.

Jak ustalił ASZdziennik, ich obawy nie są bez podstaw. Bo sprytni Polacy znaleźli już sposób na obejście wymiaru godziny urlopu.

Na podsiadłowym tak im się spodobało, że kolejną godzinę biorą na żądanie.

To jest ASZdziennik, wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.