Facebook/Interwencja Telewizja Polsat, Storyblocks

Nie ma to jak porządny kop w d*pę tuż przed emeryturą. Zapewne taką dewizą kierowali się urzędnicy ze Stargardu, gdy przedwcześnie wypowiadali umowę chorującej na boreliozę pani Jadzi, właścicielce kiosku.

REKLAMA

Co tu się wydarzyło?

Gdy żona pana Bernarda zachorowała i nie była w stanie podejmować ciężkich prac, mąż kupił jej kiosk, by mogła dorobić do emerytury. Umowa miała być ważna do końca przyszłego roku, o ile miasto nie postanowi zbudować w tym miejscu ronda. Rondo nie powstaje, ale pani Jadzia i tak dostała pismo z ratusza z nakazem usunięcia kiosku… bo jest nieestetyczny.

Jak to rozumieć?

Domyślamy się, że w urzędzie zapewne pracuje specjalista ds. tego co jest ładne, a co nie, który po 50-letnich rozważaniach (tyle czasu istnieje ów kiosk) zdecydował, że obiekt obraża jego uczucia estetyczne. Bardzo możliwe, że kiosk po prostu nie pasuje do przepięknych siatek i rusztowań, które stanęły obok.

Jest też szansa, że miasto chce w ten sposób zadbać o zdrowie mieszkańców. Ruch jest niezwykle ważny, a zlikwidowanie jedynego kiosku w okolicy, zmusi seniorów do dłuższych spacerów po gazety i krzyżówki.

Poza tym odrobina wysiłku związana z poszukiwaniem nowej pracy tuż przed emeryturą na pewno dobrze zrobi samej pani Jadzi.

Wychodzi więc na to, że urzędnicy ze Stargardu postąpili szlachetnie. Poza tym, przecież zawsze mogli skłamać i zataić prawdziwy powód wypowiedzenia umowy, prawda?

To jest ASZdziennik, ale to prawda.