Sukces "Pułapki" w TVN. W świecie bez Netflixa, HBO i Showmaxa warto byłoby to oglądać
Fani seriali z całej Polski życzliwie ocenili pierwszy odcinek "Pułapki", najnowszej produkcji TVN-u z Agatą Kuleszą. Widzowie twierdzą, że gdyby nie mieli Netfliksa, Showmaksa i HBO Go, to kolejne odcinki na pewno śledziliby z wypiekami na twarzy.
– Gdyby nie "Ostre Przedmioty", "Broadchurch", "Wataha", "Mindhunter", "Rojst", "Atypowy", "Fargo", "Affair", "Sukcesja", "Riverdale", "Młody Papież", "Dom z papieru", "Jessica Jones", "Rick and Morty", "Orange is The New Black", "Peaky Blinders", "Opowieści podręcznej", "The Crown", "Narcos", "Westworld", "Ania, nie Anna", "Godless" czy "Ozark", może dodałabym "Pułapkę" do kolejki z przypuszczalnym i ewentualnym zamiarem potencjalnego obejrzenia kiedyśtam jak znudzą mi się powtórki BoJacka – zarzeka się fanka seriali z Krakowa.
– Jak padnie mi kiedyś net, to z chęcią wezmę pilota do ręki i usiądę przed telewizorem, bo zarys głównego wątku to w porywach 7/10 – zapewnia widz z Gdyni. – Musiałbym go tylko najpierw kupić i przearanżować trochę salon.
Po pierwszym odcinku "Pułapki" zaintrygowani widzowie VoD chcieliby dowiedzieć się, jak skończy się wątek tytułowej pułapki, czyli zasuwki w ubikacji po złej stronie drzwi, dlaczego Agata Kulesza sypia na "małpkach" po wódce i dlaczego bogata pisarka z willą i basenem wyłudziła hajs za spotkanie autorskie od zrujnowanego i piszczącego biedą domu dziecka, który na jakąś setkę podopiecznych zatrudnia jedną opiekunkę.
Widzowie Netfliksów, Showmaksów i HBO Go najbardziej jednak żałują jednego.
Przez swoje abonamenty VoD prawdopodobnie już nigdy nie dowiedzą się, dlaczego cała historia przerywana była znienacka serią krótkich dziwacznych filmów o artykułach spożywczych, bankach, supermarketach i artykułach gospodarstwa domowego. WTF?