PRECZ Z POLITYCZNĄ POPRAWNOŚCIĄ: W „Biednych istotach” jest za mało prawdziwych piesków [OPINIA]
Kiedyś było jakoś lepiej. Każdy wiedział, jak wygląda pies, a jak gęś. Za naszych czasów może i nie mieliśmy IMAX, ale w filmach można było podziwiać prawdziwych psich aktorów – Reksia, Lessie, Hachiko, a co najważniejsze – naszego bohatera narodowego, Szarika.
Tymczasem przyjrzyjmy się, jak Zachód niszczy psie wartości:
O tak. Bezimienna hybryda, ni pies, ni wydra. W imieniu prawdziwych polskich niewykastrowanych kundelków – jesteśmy oburzeni.
Złośliwi mogliby powiedzieć, że przesadzamy. Że to tylko syndrom oblężonej budy. Nic bardziej mylnego.
Chcemy wierzyć, że w naszym kraju liczą się tradycyjne wartości, których bynajmniej nie reprezentuje ani pies z gęsim pyszczkiem, ani skażona psimi kulotami gęś.
Żyjemy w czasach, gdy ideologia zbiera coraz większe żniwo. Mamy prawo czuć się markotni. Oto naciera na nas zgniła piętka chleba amerykańskiej popkultury na czele z czerwoną zarazą, która tylko z pozoru wydaje się nieszkodliwym keczupem.
Co powiemy swoim hipotetycznym dzieciom? Jak uciszymy ich płacz, gdy zobaczą na ekranie szczęśliwego psa, który nie przypomina osiedlowego kundelka?
Uważamy, że niepolskie psy wpychane są do filmów na siłę. Przez tyle lat zwykły Szarik mógł odgrywać wszystkie psie role i nikt się nie czepiał.
Nie jesteśmy psiogęsiosistami, ale uważamy, że Lánthimos śmierdzi, a Polska jest krajem tylko dla polskich psich celebrytów.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.