Niezręczny seans z duchami. 23-latka jednak nie jest wnuczką czarownicy, której nie udało się spalić

Zosia Sokołowicz
Niezręczność na imprezie halloweenowej. W trakcie seansu spirytystycznego z koleżankami 23-letnia Basia z Poznania dowiedziała się, że wbrew temu, co głosi napis na jej ulubionej bluzie, wcale nie jest wnuczką czarownicy, której nie udało się spalić.
Fot. 123rf.com
Wierząca w moc siostrzeństwa i kobiecej solidarności Basia od dawna czuła, że pochodzi z linii silnych, niezależnych kobiet.

– Pewnego dnia zobaczyłam na Insta reklamę oversize'owej bluzy z napisem "We are the granddaughters of the witches you couldn't burn" – relacjonuje 23-latka – i momentalnie poczułam taką niewyjaśnioną więź zarówno z samą sobą, o której zapomniałam, jak i z wszystkimi kobietami, które były przede mną i które nadejdą po mnie.

Basia nie zdecydowała się na zakup od razu, jednak po kliknięciu w link do sklepu zaczęła otrzymywać jeszcze więcej reklam znamiennej bluzy, co odczytała jako sygnał od przodkiń.


– Zrozumiałam: tak, jestem wnuczką czarownic, których nie udało wam się spalić i tak, powinnam kupić tę bluzę, aby dać wyraz niewidzialnemu połączeniu, które przeplata losy wszystkich najodważniejszych i najbardziej niepokornych bogiń, których śladami teraz podążam. Nawet jeśli sama jeszcze o tym nie wiem.

Jak zapewnia kobieta, w pewnym sensie była ona świadoma, że nowego motta życiowego nie powinna odczytywać dosłownie – zwłaszcza że znała obie swoje babcie i żadna z nich nie była czarownicą ani nie żyła w czasach, w których palono na stosach.

Coś jej jednak mówiło, że któraś prababcia albo praprababcia mogła być niezależną, silną feministką, nieakceptowaną przez społeczeństwo ze względu na swój sprzeciw wobec wartościowania ludzi ze względu na płeć i zamykania ich w formach obowiązujących stereotypów.

W zasadzie nie mogło przecież być inaczej.

– Właśnie dlatego na seansie chciałam porozumieć się z moją przodkinią, wyrazić swój podziw i wdzięczność i być może przyjąć od niej część mądrości, dzięki której jestem tym, kim jestem.

Niestety, zarówno duch prababci Gertrudy, który stawił się na seansie jako pierwszy, jak i kolejne gościnie w postaci dusz praprababci Rościsławy, praprababci Bratumiły, praprababci Zofii i prababci Teresy, zaprzeczały jakimkolwiek grzesznym zapędom zaburzającym naturalną harmonię ogniska domowego.

– Próbowałam z nimi rozmawiać, przekonywać, że przemawia przez nie zinternalizowana mizoginia, a one same są ofiarami patriarchatu, który przecież nie służy ani kobietom, ani mężczyznom – wzdycha Basia – ale nie chciały mnie słuchać, tylko zaczynały krzyczeć, że mnie szatan opętał.

Jak się jednak dowiedzieliśmy, jedna z dusz prababć zdawała się nie mieć aż tak fundamentalistycznych poglądów:

– No tak, prababcia Jadwiga nie mówiła nic o religii – potwierdza 23-latka – tylko jak już wszystkie poszły, to spytała, czy znalazłam już narzeczonego, bo z samą skórą i kośćmi mogę skończyć jako stara panna.

Po chwili milczenia dodaje:

– Więc w przyszłym roku już chyba nie będę ich wywoływać.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.