Dramat przedsiębiorcy. Pracownicy robią to, co mają w umowie, zamiast więcej [PRAWDA]
"Quiet quitting, czyli kolejny niebezpieczny trend na rynku pracy i niestety znak naszych czasów…" – rozpoczął swoją refleksję Panek, linkując ten artykuł w Pulsie HR.
"Czy Państwo również zauważacie w swoich firmach to zjawisko? Czy są pracownicy, którzy tylko w minimalnym stopniu wykonują swoje obowiązki, a ich głównym celem jest przetrwanie dnia w pracy?" – zapytał następnie przedsiębiorca.
Pragniemy odpowiedzieć: nie, nie ma, wszyscy lubią z własnej dobrej woli zapierdalać po godzinach, a nie zrobić w pracy to, co masz w umowie, zamknąć komputer i iść na spacer. Największą nagrodą jest bowiem uznanie szefa, a także patrzenie, jak ukochany prezes zajeżdża pod biuro nowym, jeszcze droższym i ładniejszym samochodem.
To jednak nie wszystko – Panek podniósł także ważny temat tego, czy rozproszona uwaga pracowników na home office nie przyczynia się do obniżenia ambicji. Celne pytanie! Jak wiadomo, w domu można sobie zrobić obiad i dzielić uwagę między Slacka a gotujący się ryż, co źle wpływa na wyniki. Biurowy openspace to natomiast komora deprywacji sensorycznej i istny raj.
Nie wiadomo, czy według Macieja Panka rozproszenie uwagi podczas pracy poza biurem dotyka też przedsiębiorców, czy są oni wolni od tej bolączki plebsu. Jest jednak jasne, że Quiet Quitting – robienie w pracy tyle, ile trzeba zrobić, a nie więcej – nie jest jedynym nowym groźnym zjawiskiem na rynku.
Już dziś wielu szefów cierpi niestety na syndrom Passive Paying.
To jest ASZdziennik, ale post Macieja Panka jest prawdziwy.