Sukces wydawnictwa. Kazało krytykowi usunąć opinie z internetu i na pewno znikną na zawsze

Łukasz Jadaś
04 kwietnia 2022, 15:50 • 1 minuta czytania
Znowu potwierdza się stara prawda: wszystko, co trafia do internetu, może zniknąć w mgnieniu oka. Wystarczy tylko pozew sądowy. Wydawnictwo Sonia Draga zażądało od tłumacza i krytyka literatury Krzysztofa Cieślika, by usunął ze swojego Facebooka kilka nieprzychylnych wpisów. Teraz już nikt nie pozna jego opinii. Bo tak właśnie działa internet.
Fot. FB/Krzysztof Cieślik
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

EDYCJA, 5.04.2022: Jak poinformowało nas wydawnictwo Sonia Draga, pozew przeciw Krzysztofowi Cieślikowi został wycofany. Dziękujemy i gratulujemy dobrej decyzji!


Historia kolejnego skutecznego usunięcia treści z internetu poprzez cenzurę sięga 2020 i 2021 roku.

To wtedy Cieślik kilkukrotnie wspomniał na Facebooku o tłumaczeniach powieści publikowanych przez wydawnictwo Sonia Draga.

- Od lat Sonia Draga psuje wielką literaturę polskim czytelnikom i - cóż – nikt nie może jej tego zabronić i nikt nigdy jej tego nie zabroni, bo stać ją, żeby sobie kupić i spieprzyć Franzena, Mantel, Eugenidesa i innych - ocenił w jednym z komentarzy Cieślik, ale na szczęście nikt tej opinii już nie pozna.

Bo w pozwie sądowym wydawnictwo zażądało usunięcia tych wpisów, przeprosin (na Facebooku oraz listownie) i wpłacenia 5 tys. zł na cele charytatywne. A jak wiemy, próby cenzurowania lub usuwania treści z internetu sprawiają, że zainteresowanie tymi treściami spada. Nikt nie robi screenów ani nie pisze artykułów na ich temat.

- Sprawa jest na moje oko typowo ASZdziennikowa - mówi nam Krzysztof Cieślik. - Gdybym rok temu komuś powiedział, że będę pozwany za statusy facebookowe o praktykach wydawniczych, to nie sądzę, żeby ktokolwiek mi uwierzył.

- To nawet nikogo nie interesuje - dodał Cieślik.

I ma rację. Bo żaden portal nie będzie tracił czasu na pisanie na tak słabo klikalny temat jak tłumaczenia powieści pisarza, który nie jest Danem Brownem.

My też o tej sprawie pisać więcej nie będziemy. No chyba że wydawnictwo uzna, że pozwy sądowe wymierzone w recenzentów i tłumaczy to kiepski głos w dyskusji o rynku wydawniczym w Polsce. Wtedy z chęcią wrócimy do sprawy i pochwalimy wydawnictwo za dobrą decyzję.

To jest ASZdziennik, ale to prawda.