Dziękujemy za spokojny Marsz Niepodległości. To miłe, że polscy faszyści są już kulturalni [OPINIA]
Obawialiśmy się rozrób, podpaleń, starć z policją i ludzi poranionych pociskami z bruku - a jednak w tym roku obyło się bez chuligańskich wybryków. Tegoroczny Marsz Niepodległości był pokojowy i kulturalny. Okazało się, że polski faszyzm wyszedł już z brzydkiej fazy poczwarki i teraz jest statecznym, spokojnym motylem o brunatnych skrzydłach. Cudnie!
Podobnie jak w poprzednich latach na Marsz Niepodległości zaproszono też bratnią organizację włoskich faszystów, dowodząc, że polskie środowiska narodowe - choć nie do końca cenią np. państwo niemieckie w obecnym kształcie - są chętne i zdolne do międzynarodowej współpracy.
Co prawda wielu zwróciło uwagę na lapsus językowy z "krużgankiem oświaty", który dowodzi, że Robert Bąkiewicz musi jeszcze nabrać nieco więcej ogłady, nim będzie go można bez wstydu zaprosić na kolację w porządnym mieszczańskim domu. Warto jednak odnotować, że podczas wygłaszania swojej mowy o tym, że Bóg jest z nacjonalistami, był elegancko ubrany w garnitur, krawat i płaszcz - strój o tyleż milszy kulturalnym oczom niż dresy i kominiarka.
Co jeszcze można zarzucić tegorocznym obchodom? Jak mogliśmy zobaczyć na zdjęciu krążącym po internecie, dwóch mężczyzn zmierzających na marsz oddawało mocz w przejściu do metra jak dzikusy. To chyba najgorsze, co stało się 11 listopada w Warszawie.
Bo cóż poza tym? Odpalono nieco rac, ale do tego jesteśmy już przyzwyczajeni. Narodowcy nie pobili nawet żadnego uczestnika pobliskiej manifestacji antyfaszystowskiej - najwyraźniej wspaniałomyślnie uznali, że niech sobie tam lewaki pofikają przy elektro.
Było miło. Na wietrze obok biało-czerwonych flag, symbolu wszystkich Polaków, dumnie łopotała falanga na zielonych sztandarach, przywołując myśli o ONR-ze z lat 30. - tym, gdzie wielbiono Hitlera i głoszono, że trzeba wysiedlić z kraju polskich Żydów. Skojarzenie nie jest zbyt trudne, bo współczesna organizacja - idąca w marszu objętym państwowym patronatem, a w zasadzie będąca jego gospodarzem - przybrała identyczną nazwę i flagę co tamten ONR.
Zostawmy jednak historyczne dywagacje i nie kręćmy tyle nosem.
Ważne, że przeszli z kulturą i nie poniszczyli ławek.
To jest ASZdziennik. Ta opinia jest zmyślona, bo my mamy trochę inną.