Dramat pary. Chcą od gości ślubnych wino zamiast kwiatów, ale głupio im pisać "nie chardonnay"
Między savoir-vivre a prawdziwym pragnieniem - niczym między Scyllą a Charybdą - utknęli Marek i Karolina, narzeczeni z Krakowa. Jak dowiaduje się ASZdziennik, para w zaproszeniu na swój ślub planowała napisać, by zamiast kwiatów goście sprezentowali im wino. Zdają sobie jednak sprawę z zagrożeń, jakie niesie za sobą taki komunikat.
- Albo gruzińskie półsłodkie - otwiera szeroko oczy zdjęta grozą Karolina.
Niestety, para młoda nadal nie ma dobrego pomysłu, jak oddalić od siebie ryzyko.
- W zaproszeniu najchętniej napisałabym "wytrawne, nie z kotkiem, nie różowe, nie z Biedronki, bo za 15 złotych to trochę wiocha, lepiej białe, może być verde, koniecznie DOC, chętnie organiczne" - wylicza Karolina. - Ale nie jestem do końca pewna, czy to nie przesada.
Jak dowiaduje się ASZdziennik, ostrożność przyszłej panny młodej jest uzasadniona i wynika z głębokiego życiowego doświadczenia.
- Karolinka do dzisiaj ma traumę po tym, jak kuzynka dała jej rieslinga lieblich na urodziny i trzeba to było wypić - opowiada dyskretnym półgłosem Marek.
W obliczu potężnego dylematu para wciąż dopuszcza możliwość, że w zaproszeniu nie poprosi jednak o wino, tylko o kupno karmy dla zwierzaków ze schroniska.
I tylko doprecyzują, żeby nie żadne świństwo na bazie zboża.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.