Rząd uległ: przełoży szczyt zachorowań na 2 tygodnie po wyborach

Łukasz Jadaś
Presja ma sens. Przełożenie szczytu zachorowań na 14 dni po 10 maja zapowiedział premier Mateusz Morawiecki podczas debaty sejmowej na temat wyborów prezydenckich. Dwa tygodnie dadzą koronawirusowi czas potrzebny na to, by epidemia była pięcioprzymiotnikowa: równa, powszechna i proporcjonalna, a nowe zarażenia - tajne i bezpośrednie.
Fot. pis.org.pl / worldometer.com
Propozycja rządu to kompromis wobec twardego stanowiska opozycji, która domaga się odwołania wyborów zaplanowanych na 10 maja.

- Czternaście dni powinno wystarczyć, by szczyt zachorowań przebiegł bez zakłóceń - usłyszeliśmy w Sejmie. - Zadbają o to pracownicy Poczty Polskiej oddelegowani do pracy w szpitalach jednoimiennych. Będą mogli być zarażeni poza kolejnością.

Z badania opublikowanego w "Annals of Internal Medicine" wynika bowiem, że u ok. 97,5 proc. osób zarażonych koronawirusem, objawy pojawiły się w ciągu 11,5 dnia od momentu ekspozycji.

Premier Mateusz Morawiecki zgodził się z naukowcami, że w normalnych warunkach dokładne przewidzenie szczytu zachorowań byłoby trudne do przewidzenia. Wybory będą więc katalizatorem, który ułatwi precyzyjne ustalenie momentu krytycznego.


- W razie niepowiedzenia i niskiej frekwencji koronawirusa, przewidujemy przeprowadzenie szczytów uzupełniających - podkreślił premier.

Na propozycję rządu zareagował już prezydent.

- Turniej Grarantanna Cup przedłużamy do czerwca! - skomentował AndrzejDudaNaTikToku.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.