Niepokój 30-latka. Tydzień temu adoptował koalę, a Australia nadal jej nie wysłała

Łukasz Jadaś
Myśli, że o nim zapomnieli, ale prawda jest inna! Po Polski trafiły już pierwsze koale adoptowane w ramach akcji pomocowej podczas katastrofalnych pożarów w Australii. Wszystkich, którzy adoptowali koalę, australijski Koala Hospital uspokaja: lada dzień dostaną swojego wyczekanego torbacza.
Fot. 123rf.com
- To dobrze, bo zaczęliśmy się niecierpliwić - mówi nam pan Mariusz, który od ponad tygodnia codziennie wypatrywał transportu. - Rozumiem, że Australia jest daleko, ale już nie mogliśmy się doczekać na tego słodziaka.

- Gabrysię dostaliśmy wczoraj wieczorem - nie kryje zaskoczenia pani Dagmara, która w ramach akcji prowadzonej przez Koala Hospital postanowiła adoptować koalę przez internet. - Myślałam, że to tylko tak wirtualnie, ale póki dogaduje się z moim Fafikiem, to nie narzekam.

Koala Hospital przypomina, by każdy, kto zgodził się adoptować koalę, zaczął już gromadzić świeże liście eukaliptusa. Bo lada dzień zwierzaki na stałe zagoszczą w ich domach.


- Sympatyczny torbacz może ich zjeść nawet kilogram dziennie, więc przyda się też przydomowa szklarnia, w której drzewka mogłyby swobodnie rosnąć, a koale wypoczywać w wyższych partiach - przypomina dr Margert Harris z Koala Hospital.

Poza stałym dostępem do eukaliptusa oraz instalacji cieplnej do zapewnienia odpowiedniej temperatury, koale nie będą wymagały od Polaków dużej opieki.

- Te torbacze śpią od 16 do 18 godzin dziennie, a aktywne są szczególnie nocą - uspokaja dr Harris. - Dopiero wtedy trzeba nad nimi czuwać i pilnować, by nie uciekły nam z mieszkania.

To jest ASZdziennik. Koale z Australii nadal można (wirtualnie) adoptować.