Premiera nawiedził duch przyszłych świąt Bożego Narodzenia. Nic nie mówi, tylko kaszle

Łukasz Jadaś
Mateusz Morawiecki powrócił do swej kancelarii. Od progu poczuł swąd, jakby służby paliły węglem z importu. I krokiem powolnym, poważnym, milczącym zbliżyło się Widmo. Gdy podeszło bliżej, Mateusz Morawiecki zgiął kolano, ponieważ duch ten rozpościerał wokoło siebie postrach.
Fot. 123rf.com / Flickr / Kancelaria Premiera
Czarna maska przykrywała jego twarz zupełnie. Widać było tylko filtr pochłaniający pyły PM2,5 i PM10, spaliny kurz i 90 proc. innych zanieczyszczeń powietrza.

Gdy stanął przy Mateuszu, a ten usłyszał, że widmo miało płytki oddech, uczuł się przejęty strachem. Duch nie mówił ani słowa. Charczał i wskazał siną dłonią w kierunku Bełchatowa.

– Czyż się znajduję wobec Widma Przyszłości? – rzekł premier.

– Ekhe-ekhe, hhhh... Ekhe-krhhhrr, ekhe, khhe, khhh – odparło Widmo.

Duch tylko kaszlał i wskazał ręką na Kraków.

– Duchu przyszłości – zawołał premier. – Wiem, że idzie tu o moje szczęście, jestem gotów całem sercem towarzyszyć ci wszędzie. Prowadź mnie.


Wtem premier obejrzał się dokoła i poznał, że jest w 2050 roku. Globalna temperatura wzrosła o 1,8°C. Rafy koralowe ścigają się z niedźwiedziami polarnymi o to, kto wyginie pierwszy. Przez świat przetaczają się fale upałów, zabójcze dla ludzi i rolnictwa. Światowy poziom morza pozbawił miejsc do życia 30 mln ludzi. Produkcja żywności spada.

A Polska jest potęgą węglową.

– Dziękuję duchu – zawołał zlękniony premier. – A jednak warto było wyłamać się z neutralności klimatycznej.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.