Fatalna diagnoza dla 30-latka. Lekarz nie zabronił mu wysiłku fizycznego

Łukasz Jadaś
Litości dla 32-letniego Szymona nie miał lekarz w jednej z przychodni lekarskich w Gliwicach. Mężczyzna po badaniu usłyszał druzgocącą diagnozę: jego złe samopoczucie to efekt siedzącego trybu życia. Oznacza to, że nie ma przeciwwskazań, aby trochę się poruszać.
Fot. 123rf.com
A jednak to prawda, co mówią o lekarzach: wejdź do gabinetu, a na pewno coś na ciebie znajdą. Pan Szymon z Gliwic długo będzie wspominał wizytę u jednego z nich.

– Bolały mnie plecy, głowa, byłem osłabiony, znużony, bardzo zaspany – wspomina pan Szymon. – Gdybym wiedział, co usłyszę w gabinecie, wolałbym już przemęczyć się z tym do końca życia.

Lekarz po rozmowie z panem Szymonem i po wykonaniu kilku badań oznajmił, że pan Szymon mógłby rozważyć zmianę swoich przyzwyczajeń co do trybu życia. Gdy pacjent zaczął już obiecywać, że będzie długo leżał w domu otulony kocem, jadł dużo tłuszczów, węglowodanów i cukrów, a także stronił od biegania, lekarz brutalnie odarł go ze złudzeń.


– Nikt mnie tak w życiu nie upokorzył – przyznaje 32-latek. – Wcisnął mi jakiś badania, z których wynikało, że minimum dwa, a najlepiej 3-4 razy w tygodniu, warto podjąć jakąś aktywność fizyczną.

– Pytałem, czy są może inne możliwości, bo słyszałem co nieco o eutanazji i byłem gotowy na wszystko – wspomina pan Szymon. – Niestety, nie dał się namówić.

Jak się dowiadujemy, lekarz zasugerował jeszcze pacjentowi więcej warzyw i owoców w diecie. Ale pan Szymon w tym momencie trzasnął drzwiami gabinetu i wybiegł do domu.

Na szczęście w porę się opamiętał i zamówił ubera.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.