Wpadka Ani Lewandowskiej. Wrzuciła zdjęcie pokazujące swój cellulit, zapomniała, że go tam nie ma

ASZdziennik
Dużą brawurą wykazała się trenerka Polek Anna Lewandowska. Zgodnie z ideą ciałopozytywności popularna "Lewa" zamieściła na Instagramie zdjęcie i opis, w którym przyznaje się do tego, że tak samo jak zwyczajne kobiety boryka się z cellulitem. Niestety, Lewandowska zapomniała, że na zdjęciu nie widać jednego: cellulitu.
Fot. Instagram/Anna Lewandowska
I to mimo dużych starań, bo ciemny, wzmacniający cienie filtr robi swoje, a do tego trenerka ściska udo, żeby pokazać, że coś tam się dzieje – jak wtedy, kiedy twoja chuda koleżanka łapie się za skórę, żeby ci udowodnić, że o patrz, jaką mam fałdę. U Ani baczny obserwator z lupą może wypatrzeć jedną ciemną plamkę, która może być śladem cellulitu, ale nie musi.

Ciałopozytywna postawa trenerki już przynosi pierwsze efekty.

– Mam cellulit rozlany na całych udach – wyznaje 17-letnia Natalia. – Jestem dużą dziewczyną, noszę rozmiar XXL i do tej pory wstydziłam się nosić szorty, żeby nikt nie zobaczył, jaką mam pofałdowaną skórę. Ale teraz, kiedy zobaczyłam cellulit Ani, wszystko się zmieniło. Już nie jestem sama.


Natalii wtóruje 46-letnia Barbara, która ostatnio sporo schudła i teraz ma cellulit tłuszczowy na nogach, biodrach i ramionach.

– Przejmowałam się tym, że moja skóra nie jest jędrna i wyglądam nieatrakcyjnie. Ale skoro nawet Ania Lewandowska, jak się złapie za skórę, ma taką kropkę, która może troszeczkę przypomina cellulit, to ja też mogę pokonać swoje bariery. Koniec z kompleksami!

Jak dowiaduje się ASZdziennik, znana trenerka już niedługo pokaże na własnym przykładzie kolejne urodowe problemy, z którymi borykają się Polki.

Na pierwszy ogień pójdzie nadwaga.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty zostały zmyślone, ale post Anny Lewandowskiej o cellulicie jest prawdziwy.