Tak Polska "szanuje" kobiety. Oto jak państwo "pomogło" dziewczynie, która przeżyła próbę gwałtu

Marta Nowak
W Polsce połowę społeczeństwa, jaką są kobiety, traktuje się z należnym szacunkiem i empatią. Jeśli padają ofiarą przestępcy seksualnego, organy ścigania pracują wytrwale, póki sprawca nie zostanie odnaleziony i nie poniesie surowej kary. Kobiety, które doznały przemocy z rąk mężczyzn, są także otaczane profesjonalnym wsparciem.
Fot. Facebook/Aleksandra Szulejko
Ale to jest ASZdziennik, więc cały ten akapit sobie wymyśliliśmy.

A rzeczywistość wygląda tak, jak opisała to wczoraj na Facebooku Aleksandra Szulejko, studentka z Łodzi, którą obcy mężczyzna złapał na ulicy, zaczął ją szarpać, bić po twarzy i głowie, próbował zgwałcić i groził, że jak będzie krzyczeć, to "ją zajebie".

I dzięki temu, że Ola postanowiła się podzielić swoją historią, wszyscy możemy przeczytać, jak profesjonalna i pełna empatii jest polska policja:


“Wyobraź sobie, że jesteś kobietą i widzisz kobietę w takim stanie jak ja na zdjęciu powyżej, która przez łzy mówi Ci, że przed chwilą nieznany mężczyzna ją pobił i że walił ją po głowie i mówił, że jak będzie krzyczeć to ją zabije. Jak zareagujesz? Bo Pani Policjantka przez radio informowała, ze dziewczyna czuje się dobrze (mimo, ze wrzeszczałam żeby mi pomogli), a Pan Policjant krzyczał na mnie, ze zamiast robić sceny to może lepiej bym się wychyliła przez okno i wyglądała za sprawcą. To zdjęcie i ten opis dodaje dla wszystkich moich koleżanek z akademika, które mogły być na moim miejscu dla wszystkich kobiet i mężczyzn, którzy mają matki, siostry, dziewczyny etc.”

“Po 25 minutowym oczekiwaniu podjeżdża radiowóz, z którego policjanci nawet nie raczą wysiąść tylko mówią: „wsiada poszkodowana i jeden świadek. Czy zna go Pani? Nie. Czy zabrał coś Pani? Nie nic nie zabrał, tylko chciał mnie zgwałcić, kopał po głowie i groził śmiercią.”- funkcjonariusze zamiast udzielić mi pomocy zajmowali się jeżdżeniem w koło jakby ten człowiek po 25 minutach miał być w promieniu czterech ulic. Jak to szczegółowo wyglądało opisywałam na początku.”

Na wysokości zadania stanęła też służba zdrowia:

“W końcu po kilku telefonach od dyspozytorki, która wysłała do mnie karetkę łaskawie odstawiono mnie na miejsce ZDARZENIA aby udzielono mi pomocy medycznej. Pan w karetce na miejscu wyjaśnił mi, ze to moja wina bo miałam słuchawki w uszach. Nadal w mokrych od uryny ubraniach, przewieziono mnie do szpitala, a tam dopiero po kilku razach upominania się dano mi jakieś jednorazowe ubrania. Lekarz stwierdził, że brak objawów neurologicznych obliguje mój wypis.”

“Po wyjściu ze szpitala jadę na komisariat i dowiaduje się, że funkcjonariusze zostawili notatkę, że zostałam pouczona. Ja ofiara, zostałam przekazana do karetki bez jakichkolwiek instrukcji co dalej i oni mi mówią, że zostaje pouczona. Okazuje się, że sprawy nie ma i jeżeli chce aby sprawca był ścigany muszę złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Policjanci mówią mi, że nie ma śladów biologicznych więc jedyne co mi dolega to uszczerbek na zdrowiu poniżej 7 dni co jest wykroczeniem. To co usłyszałam „Jak mi nie ojebiesz gały to Cię zabije” „zamknij się bo Cię zabije” i okładanie mnie po głowie nie jest wystarczające. Coraz to nowym policjantom muszę opowiadać ze szczegółami jak i gdzie mnie dotknął, złapał, szarpnął , uderzył ze wszelkimi szczegółami. W efekcie przesłuchuje mnie prokurator. Sprawca będzie ścigany. Tylko dlatego, że powiedziałam sobie, że nie odpuszczę, ze ten człowiek pewnie mieszka obok nas i nie zrobił tego pierwszy raz i że nie narażę na to piekło innych kobiet.”

A teraz następuje to, co najsmutniejsze:

“I teraz możemy przejść do meritum czyli tego, że będąc w takiej sytuacji w ogóle się nie dziwie kobietą, które nie zgłaszają takich przestępstw skoro to tak wyglada. Że 3 dni temu mówiłam, ze kocham swoją szkole, Łódź, Polskę, a dzisiaj myśle, że nienawidzę tego kraju, w którym żadna ze służb nie potrafiła udzielić mi pomocy i wsparcia. Że biurokracja jakoś przegapiła ten incydent. Od dzisiaj boje się chodzić po ulicy i pewne w ogóle będę jakoś inaczej zachowywała.

Moja wdzięczność dla rodziny oraz przyjaciół w tej sytuacji jest nieopisana. Bez tych osób nie dożyłabym chyba końca tego dnia. I proszę nie zadawajcie mi więcej pytań bo nie po to wszystko. Tylko po to żebyście kupiły gaz, udostępniły post, zwiększyły świadomość problemu tego przyzwolenia służb na takie przestępstwa na kobietach.”

Ale gdyby po świadectwie Aleksandry wasza wiara w to, że w Polsce szanuje się kobiety, została nieco zachwiana, nie martwcie się. Jest na to sposób.

Wystarczy zamknąć Facebooka i wrócić do lektury konserwatywnych mediów.


To jest ASZdziennik. Poza pierwszym akapitem nic nie zostało zmyślone.