Łazik Opportunity nie żyje. Ile jeszcze trupów trzeba, żeby NASA przestała wysyłać misje na Marsa?
Łazik Opportunity został w środę oficjalnie uznany za martwego. Tym samym zakończyła się jego trwająca 15 lat misja.
Opportunity padł ofiarą morderczych godzin i nieludzkich warunków pracy. W czerwcu znalazł się w środku burzy piaskowej, która zasypała go żywcem, odcinając jego panele od życiodajnego słońca. Od tamtej pory podjęto ponad tysiąc prób kontaktu z łazikiem, bardziej z troski o jego pracę niż życie i zdrowie.
Twórcy projektu stwierdzili, że misja "zakończyła się powodzeniem". Na pewno nie dla łazika Opportunity, który mimo swojej nazwy nie miał żadnej okazji, żeby wrócić na Ziemię i wieść szczęśliwe życie.
A teraz? Teraz została po nim tylko panorama.
Opportunity to nie pierwszy pojazd, który zmarł na Marsie. Bliźniaczy łazik Spirit został uznany za martwego w 2011 roku. Wcześniej śmiertelnie zakończyła się misja NASA Sojourner oraz misje innych agencji: brytyjska Beagle 2 i radzieckie Mars 2 i 3.
NASA odmawia wypłacenia odszkodowania owdowiałej żonie łazika, samotnie wychowującej trójkę małych łazików. Śmierć Opportunity dopiero po naciskach polityków amerykańskiego Kongresu zostanie uczczona symboliczną, trwającą jeden sol, żałobą planetarną.
Jak długo jeszcze będziemy pozwalać, aby rządowa agencja kosmiczna wysyłała łaziki na pewną śmierć poprzedzoną latami ciężkiej, samotnej pracy? I w imię czego, tak zwanej "nauki" i "postępu"?
Czy naprawdę droga ludzkości do wiedzy musi być usłana trupami?