Dramat zespołu reggae z Polski. Ich płyta live to tylko rozmowy z tłumu czy wyjść teraz czy po piosence

Łukasz Jadaś
Album "Colours of the Rebels: Live 2018" sprawi, że każdy poczuje się jak na koncercie polskiego reggae. Nowa płyta polskiej supergrupy Burnin' Babylon Jah Collective to 90 minut nagrań z koncertu. Słychać na niej tylko ludzi, którzy zastanawiają się, czy wyjść od razu czy poczekać aż wreszcie skończy się ta piosenka.
Fot. 123rf.com
Zamiast pulsującego rytmu "Trzech Kolorów Słońca" słychać tylko Monikę, która narzeka, że dała namówić się koleżance. A ten boski riddim w "Lwim Zielu Jednej Miłości" stłumiony został przez szloch Kuby, który gorzko żałuje, że próbował otworzyć się na inne gatunki muzyczne.

To skutki wydania materiału z koncertu reggae zarejestrowanego na jednym z polskich festiwali.

– Patrycja, musimy być silne, musimy to przeczekać razem, bo razem z tłumem będzie łatwiej się wydostać – to słowa Agnieszki, która podczas "Duchowego Oczyszczenia" próbuje przemówić do rozsądku swojej koleżance. – Wiem, że jest ci ciężko, ale spójrz na biednych ochroniarzy przy barierkach, oni muszą przetrwać tam do końca seta i jakoś dają radę.


– Maciek, spójrz mi teraz w oczy – słychać Roberta zamiast 2-minutowego solo na djembe w "Dread Rastafari". – A teraz walnij mnie pięścią w twarz, z całej siły, a jak upadnę, kop prosto w podbrzusze i nie przestawaj, dopóki nas nie wyrzucą, zabiorą opaski, wezwą policję i odizolują w bezpiecznym miejscu.

Członkowie Burnin' Babylon Jah Collective nie są zadowoleni z brzmienia swojego pierwszego albumu live i poprosili studio o ponowny miks materiału.

Jak dowiaduje się ASZdziennik, producent nie mógł całkowicie wyeliminować z nagrań zbędnego hałasu, ale może mówić o małym sukcesie.

Udało mu się ściszyć reggae i wyeksponować wokale Agnieszki i Roberta.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.