Dramat zespołu reggae z Polski. Ich płyta live to tylko rozmowy z tłumu czy wyjść teraz czy po piosence
Album "Colours of the Rebels: Live 2018" sprawi, że każdy poczuje się jak na koncercie polskiego reggae. Nowa płyta polskiej supergrupy Burnin' Babylon Jah Collective to 90 minut nagrań z koncertu. Słychać na niej tylko ludzi, którzy zastanawiają się, czy wyjść od razu czy poczekać aż wreszcie skończy się ta piosenka.
To skutki wydania materiału z koncertu reggae zarejestrowanego na jednym z polskich festiwali.
– Patrycja, musimy być silne, musimy to przeczekać razem, bo razem z tłumem będzie łatwiej się wydostać – to słowa Agnieszki, która podczas "Duchowego Oczyszczenia" próbuje przemówić do rozsądku swojej koleżance. – Wiem, że jest ci ciężko, ale spójrz na biednych ochroniarzy przy barierkach, oni muszą przetrwać tam do końca seta i jakoś dają radę.
– Maciek, spójrz mi teraz w oczy – słychać Roberta zamiast 2-minutowego solo na djembe w "Dread Rastafari". – A teraz walnij mnie pięścią w twarz, z całej siły, a jak upadnę, kop prosto w podbrzusze i nie przestawaj, dopóki nas nie wyrzucą, zabiorą opaski, wezwą policję i odizolują w bezpiecznym miejscu.
Członkowie Burnin' Babylon Jah Collective nie są zadowoleni z brzmienia swojego pierwszego albumu live i poprosili studio o ponowny miks materiału.
Jak dowiaduje się ASZdziennik, producent nie mógł całkowicie wyeliminować z nagrań zbędnego hałasu, ale może mówić o małym sukcesie.
Udało mu się ściszyć reggae i wyeksponować wokale Agnieszki i Roberta.