Dramat 30-latki. Poszłaby na wymiankę ciuchową, ale ma same fajne ubrania

Marta Nowak
I chciałaby, i nie ma jak – trzydziestoletnia Agnieszka z warszawskiego Powiśla sama już nie wie, jak postąpić. Z okazji tego, że w styczniu jest nudno i nie da się pić nad rzeką, kolejne jej koleżanki organizują swapy ubraniowe. Agnieszka chętnie przyjęłaby zaproszenie i zintegrowała się przy buszowaniu w kłębie sukienek. Niestety, to niemożliwe.
Fot. 123rf.com
A to dlatego, że nigdy w życiu nie gromadziła nietwarzowych ubrań i w związku z tym nie ma co oddawać.

– Nie wiem, co robić – żali się Agnieszka. – Chętnie bym poszła, ale wszystkie ubrania, jakie mam, są mi potrzebne. Co mam poświęcić w imię dobrej zabawy? Te kilka koszulowych bluzek, które noszę na zmianę do pracy? Ulubiony golf? Przecież nie oddam marynarki po ręcznych poprawkach, skoro celowo dopasowywałam ją u krawcowej.

Trzydziestolatka nie chciałaby oddawać także swojego zimowego płaszcza ani jedynej małej czarnej. Nie może przynieść na wymiankę nawet tych pięknych szpilek za jedyne 229 zł, które tak fajnie wydłużały jej nogi, tylko że cisnęły w palce. Bo ich nie ma. Zamiast nich kupiła wygodne buty, w których chętnie chodzi.


Teraz Agnieszka może mieć pretensje tylko do siebie. To jej własne przemyślane wybory stylistyczne sprawiły, że ominie ją gorąca noc pełna wina Quitana, bagietki z trójkolorowym hummusem oraz rozbierania się do majtek.

Ale na szczęście także swapowy kac.

Czyli to uczucie, kiedy rano dociera do ciebie, że oddałaś pięć super sukienek za jedne szorty i jakąś zmechaconą szmatę z odciętą metką.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.