Paraliż w lokalu wyborczym. 30-latek od 3h zastanawia się: głosować taktycznie czy zgodnie z sobą
Do nieprzewidzianych utrudnień doszło w jednym z lokali wyborczych na warszawskiej Woli. 30-letni Krzysztof D. od trzech godzin okupuje kabinę wyborczą. Jak twierdzi, zastanawia się, czy głosować zgodnie ze swoim sumieniem, czy strategicznie.
- No bo jak zagłosuję na kandydata z partii X, to kosztem tego z partii Y, która jako jedyna ma realne szanse na pokonanie partii Z - tłumaczy. - Nie chciałbym, żeby partia Z wygrała, ale może warto zaryzykować, że tak się stanie i zagłosować na kogoś, w kogo się choć trochę wierzy i nie jest tylko mniejszym złem niż partia Z?
Pod kabiną wyborczą zebrał się już kilkudziesięcioosobowy tłum, który głośno i w dobitnych słowach domaga się, aby pan Krzysztof oddał wreszcie głos.
– Ja w ogóle nie chciałem tu być, ale matka mnie zaciągnęła – komentuje czekający w kolejce 19-latek. – Powiedziała, że jak zagłosuję na Q, to dostanę stówę. Chcę to już mieć z głowy.
– Nad czym się tyle zastanawiać? – pyta stojąca obok 50-latka. – Ja tam głosuję na nieme Ø, bo jest przystojny.
– Nie umiem czytać i pisać, ale w demokracji każdy ma głos, więc chcę wykorzystać mój, stawiając krzyżyk w losowym miejscu – dodaje 40-letni mężczyzna.
Krzysztof D. w końcu podjął decyzję i zadowolony wrzucił kartę do urny, co zebrany tłum nagrodził głośnym westchnięciem ulgi.
Niestety nie był świadomy, że z nerwów tak pokreślił kartę, że jego głos był nieważny.