Klęska dobroczynnej zbiórki w internecie. Chcieli kupić starego Żuka, ale uzbierali 50 tys. złotych

Łukasz Jadaś
Zbiórka pieniędzy trwa i ciągle można się dorzucać, ale już teraz można mówić o porażce. Internauci chcieli tylko zebrać parę groszy na starego Żuka, dzięki któremu potrzebujący pan Władysław z Tczewa mógłby zarabiać na życie. Niestety. Uzbierali jak dotąd 50 tys. złotych.
Fot. Facebook/Katarzyna Gapska/zrzutka.pl
Za organizacją zbiórki stoi pani Katarzyna Gapska, fotografka z Tczewa. Opisała na Facebooku historię pana Włodzimierza, który od 13 lat sprzedawał ze swojego starego Żuka używane książki. Kilka dni temu ktoś podpalił jego auto. W środku było 1,5 tysiąca książek.
Na apel pani Katarzyny odpowiedzieli internauci. Zadeklarowali, że dorzucą się do zakupu Żuka, byle tylko pan Włodzimierz nadal mógł zarabiać na życie. Niestety, ofiarodawców zgubiło własne dobro i wielka szczodrość.

Choć zrzutka kończy się za 4 dni, już teraz wiadomo, że zebrano blisko 50 tys. złotych. Starego Żuka za taką kwotę na próżno szukać nawet na Allegro, OLX i szrotach. Jeżeli ktokolwiek chce dorzucić kilka złotych i całkowicie pogrążyć plany zakupu Żuka, może to zrobić na oficjalnej zbiórce w serwisie Zrzutka.pl.


Książki dla pana Włodzimierza można zaś przynosić lub wysyłać do Kobieciarni Domu Inspiracji, ul. Lecha 4/2, 83-110 Tczew. Na Facebooku zaczęły pojawiać się także zbiórki książek w innych miastach, m.in. we Wrocławiu.

Najbardziej bulwersujące w całej historii jest jednak zachowanie organizatorki i ofiarodawców. Nie dość, że nie kupią Żuka, to skończą z tonami książek, które pan Włodzimierz będzie musiał sprzedać.

I jakoś wcale ich to nie martwi.
To jest ASZdziennik. Zrzutka i historia pana Włodzimierza nie została zmyślona.