Dramat introwertyka. Wyszedłby już z imprezy, ale jest gospodarzem, a goście jeszcze nie przyszli

Mariusz Ciechoński
Kiedy interakcje społeczne nie są twoją najmocniejszą stroną, wizja wieczoru w towarzystwie tłumu pijanych, krzyczących ludzi może być udręką. Jeszcze gorzej jest, gdy nie możesz wyjść, bo właśnie czekasz na gości, którzy mają przyjść na twoją własną imprezę.
Fot. 123rf.com
Konrad kolejny raz szukał w pamięci powodów, dla których zdecydował się urządzić parapetówkę i nie znalazł innego niż butelka Jacka Danielsa i jedna nierozsądna obietnica.

Mężczyzna myślał o śmiechu, rozmowach, bawiących się ludziach i głośnej muzyce. I o tym, że nie będzie mógł się jednocześnie spóźnić i wyjść wcześniej.

– Co za horror – powiedział do siebie. – Może jeszcze nie jest za późno, żeby udać, że jestem chory?

W końcu doszedł jednak do wniosku, że to by jedynie odwlekło nieuniknione. Lepiej mieć już imprezę za sobą.

W końcu zaczęli schodzić się goście. Koszmar powoli przeradzał się w rzeczywistość. Ludzie, którzy nie tańczyli właśnie w salonie do popowych hitów albo nie palili na balkonie, tłoczyli się w kuchni, przekrzykując nazwami seriali. W dodatku wszyscy podchodzili do Konrada, zagadywali o jakieś pierdoły i oczekiwali, że będzie mówił słowa.


Na szczęście niedługo po 22:00 przyszła policja, stwierdziła, że jest za głośno i kazała ludziom się rozejść.

Trzeba przyznać, że funkcjonariusze bardzo szybko zareagowali na anonimowy telefon Konrada.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.