Dramat introwertyka. Wyszedłby już z imprezy, ale jest gospodarzem, a goście jeszcze nie przyszli
Kiedy interakcje społeczne nie są twoją najmocniejszą stroną, wizja wieczoru w towarzystwie tłumu pijanych, krzyczących ludzi może być udręką. Jeszcze gorzej jest, gdy nie możesz wyjść, bo właśnie czekasz na gości, którzy mają przyjść na twoją własną imprezę.
Mężczyzna myślał o śmiechu, rozmowach, bawiących się ludziach i głośnej muzyce. I o tym, że nie będzie mógł się jednocześnie spóźnić i wyjść wcześniej.
– Co za horror – powiedział do siebie. – Może jeszcze nie jest za późno, żeby udać, że jestem chory?
W końcu doszedł jednak do wniosku, że to by jedynie odwlekło nieuniknione. Lepiej mieć już imprezę za sobą.
W końcu zaczęli schodzić się goście. Koszmar powoli przeradzał się w rzeczywistość. Ludzie, którzy nie tańczyli właśnie w salonie do popowych hitów albo nie palili na balkonie, tłoczyli się w kuchni, przekrzykując nazwami seriali. W dodatku wszyscy podchodzili do Konrada, zagadywali o jakieś pierdoły i oczekiwali, że będzie mówił słowa.
Na szczęście niedługo po 22:00 przyszła policja, stwierdziła, że jest za głośno i kazała ludziom się rozejść.
Trzeba przyznać, że funkcjonariusze bardzo szybko zareagowali na anonimowy telefon Konrada.