Bitwa na defiladzie w Warszawie. Już po 10 minutach polskie wojska zaatakowały same siebie

Mariusz Ciechoński
Warszawska defilada z okazji Święta Wojska Polskiego ruszyła o 17:00 z ... . Niestety już po 10 minutach od jej rozpoczęcia doszło do tragicznego, bratobójczego starcia, gdy wojsko polskie zaatakowało samo siebie.
Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta / Wikimedia Commons
Tuż po rozpoczęciu marszu doszło do kłótni między żołnierzami Wojsk Obrony Terytorialnej, a jedną z grup rekonstrukcyjnych o to, kto ma nowocześniejsze uzbrojenie. Jak donosi ASZdziennik, konflikt zaognił się, kiedy rekonstruktor grupy "Legion 1920" wyjął szablę. Wtedy doszło do rękoczynów, a potem do otwarcia ognia.

Wojska WOT pod naporem połączonych sił niemal kilkuset rekonstruktorów wycofały się do Mostu Gdańskiego. Tam otrzymały wsparcie artyleryjskie moździerza Rak i haubicy Krab. Huk wystrzałów spłoszył konie, które stratowały stoiska z drogim jedzeniem przy bulwarach wiślanych.


Grupy rekonstrukcyjne, mimo przewagi doświadczenia bojowego i lepszego wyposażenia, zaczęły tracić impet i już wydawało się, że ich natarcie zostanie odparte. Wtedy, w prawdziwym akcie deus ex machina rzeką, prosto z Australii nadpłynęły fregaty Adelaide. I to właśnie one przeważyły szalę zwycięstwa na korzyść Polaków w starciu z Polakami. Wydarzenie to zostało potem określone jako Drugi Cud nad Wisłą.

Przez chwilę jeszcze wydawało się, że słychać szum nadlatujących śmigłowców, które zaraz włączą się do walki, ale MON w ostatniej chwili zawiesił przetarg.

Na szczęście, ze względu na jakość polskiego uzbrojenia, w starciu nikt nie ucierpiał.
To jest ASZdziennik, ale warszawska Defilada Niepodległości nie została zmyślona.