5 tekstów, którymi błyśniesz w towarzystwie jak Rafał Trzaskowski

Łukasz Jadaś
Rafał Trzaskowski postanowił na Facebooku uczcić rocznicę śmierci Bronisława Geremka. Coś jednak poszło nie tak i uczcił głównie siebie. Ty też tak możesz. Oto 5 tekstów, którymi błyśniesz miłością własną jak kandydat na prezydenta Warszawy.
Fot. Agencja Gazeta/Maciej Jaźwiecki

1. Oryginał.

Bronisław Geremek uczył mnie Cywilizacji europejskiej w Kolegium Europejskim w Natolinie, po francusku. Był poważny, zadumany i srogi. Dostałem najwyższą notę na roku, bo mój ówczesny francuski nie pozwolił na oratorskie popisy i zmusił do wypowiedzi chłodnej, precyzyjnej i oszczędnej. Profesor lubił konkret. Pamiętam, że referowałem credo Edgara Morina z „Penser l’Europe”. Czułem się, jakbym zdawał egzamin życia u biblijnego patriarchy z obrazów Rembrandta. Książkę zrozumiałem 10 lat później. A kiedy w 2015 roku wręczałem Edgarowi Morinowi nagrodę na szczycie ministrów europejskich Trójkąta Weimarskiego w Paryżu, miałem nieodparte wrażenie, że z obrazów zawieszonych na ścianie pałacu przy Quai d’Orsay spogląda na mnie lekko rozbawiony profesor. A jednak warto było czytać Morina.


A teraz pięć naszych propozycji.

2.

Björk uczyła mnie śpiewu alikwotowego w Islandzkiej Akademii Sztuk Pięknych w Reykjaviku, po staronordyjsku. Była poważna, zadumana i sroga. Dostałem najwyższą notę na roku, bo moje ówczesne więzadła głosowe nie pozwalały na oratorskie popisy i operowałem prostą zmianą kształtu krtani i gardła. Björk lubiła, gdy powietrze płynące z płuc przechodziło przez jamę ustną. Pamiętam, że śpiewałem swoją aranżację "Ágætis byrjun" Sigur Ros. Czułem się, jakbym na fiordach karmił maskonury łososiami. Teksty Jonsiego zrozumiałem 10 lat później. A kiedy w 2012 roku supportowałem Björk na Open'erze, miałem nieodparte wrażenie, że na backstage'u budzi się wulkan Eyjafjallajokull. A jednak warto było zabookować wcześniej Wizza Aira.

3.

Maria Curie-Skłodowska uczyła mnie chemii radiacyjnej na Uniwersytecie w Paryżu, po francusku. Była poważna, zadumana i sroga. Dostałem najwyższą notę na roku, bo moje ówczesne laboratorium nie pozwoliło na bioorganiczne popisy i zmusiło do precyzyjnego rozszczepienia atomu. Profesor lubiła izotopy promieniotwórcze. Pamiętam, że referowałem credo Antoine'a Laurenta Lavoisiera z "Traité élementaire de chimie". Czułem się jak nadworny alchemik Zygmunta III. Procesy spalania i łączenia się tlenu z pierwiastkami zrozumiałem 10 lat później. A kiedy w 2015 roku wręczałem Paulowi Modrichowi nagrodę Nobla za badania mechanistyczne nad naprawą DNA, miałem nieodparte wrażenie, że z obrazów zawieszonych w Norweskim Komitecie Noblowskim spogląda na mnie lekko rozbawiona profesor. A jednak warto było czytać Lavoisiera.

4.

Magda Gessler uczyła mnie sztuki kulinarnej w "Kuchennych Rewolucjach" w czwartki, po "Milionerach". Była właścicielką restauracji i niekwestionowanym autorytetem kulinarnym. Kontrowersyjna i bezkompromisowa. Od lat przemierzała cały kraj zmieniając oblicze polskiej gastronomii. Z zabójczą skutecznością wypełnia swoją misję bo wiedziała, że zaufały jej miliony ludzi, a kuchenna rewolucja ogarnęła całą Polskę. Czułem się, jakbym zdawał egzamin u Wojciecha Modesta Amaro, z domu Basiury. A kiedy wróciła dwa tygodnie po rewolucji i wręczałem jej chleb ze smalcem jako amous bouche, zrozumiałem, dlaczego wy trujecie ludzi. A jednak warto było zaufać Magdzie Gessler.

5.

Jack Kirby uczył mnie rysowania komiksów w Marvel Comics w Nowym Jorku, po amerykańsku. Był poważny, zadumany i srogi. Dostałem najwyższą notę na roku, bo mój ówczesny warsztat nie pozwolił na graficzne popisy i zmusił do kreski chłodnej, precyzyjnej i oszczędnej. Profesor lubił konkret. Pamiętam, że referowałem "Fantastyczną Czwórkę" Stana Lee. Czułem się, jakbym zdawał egzamin życia u Dr. Manhattana ze "Strażników" Alana Moore'a. Komiks zrozumiałem 10 lat później. A kiedy w 1994 roku wręczałem Stanowi Lee nagrodę Willa Eisnera za całokształ pracy, miałem nieodparte wrażenie, że z grafik zawieszonych na ścianach San Diego Comic-Conu spogląda na mnie lekko rozbawiony profesor. A jednak warto było czytać Stana Lee.

6.

Łukasz Jakóbiak uczył mnie pozytywnego myślenia przez internet, po 4 tys. złotych. Był poważny, zadumany i srogi. Dostałem najwyższą notę na kursie, bo moje ówczesne techniki NLP nie pozwalały na samoakceptację i zmusiły bym uwierzył, że przeszkodą do sukcesu w wyborach prezydenckich w Warszawie jestem ja sam. Łukasz lubił konkret. Pamiętam, że zwizualizowałem sobie wygraną z Patrykiem Jakim i Janem Śpiewakiem. Czułem się, jakby dłoń uścisnął mi sam Grzegorz Schetyna z czasów przed 2015 rokiem. Siłę pozytywnego myślenia zrozumiałem 10 lat później. A kiedy w 2018 roku pisałem na Fejsie wpis o Bronisławie Geremku, miałem nieodparte wrażenie, że z kanału na YouTubie spogląda na mnie dumny Łukasz Jakóbiak. A jednak warto było marzyć o wygranej.
To jest ASZdziennik. Wpis Rafała Trzaskowskiego nie został zmyślony.