Czerwcowy dramat fana koncertów. Poszedłby w czerwcu na jakiś koncert, ale nie może, bo idzie na inny koncert

Łukasz Jadaś
Odkąd wyszedł z Orange Warsaw Festivalu, 27-letni Marcin marzył, by któregoś dnia w czerwcu wybrać się jeszcze na jakiś koncert. Niestety, jego życzenie nigdy się nie spełni. Marcin zajrzał do swoich wydarzeń na Fejsie i okazało się, że każdego dnia w czerwcu idzie już na jakiś inny koncert.
Fot. 123rf.com
– Na Orange Warsaw Festival mogłem wpaść tylko na LCD Soundsystem, bo w sobotę był już Pianohooligan w Nowym Świecie Muzyki – rozpacza 27-latek. – W niedzielę w Powidokach grała Sarah Neufeld z Resiną, a w poniedziałek jak na złość na Plac Zabaw wpadł Chad VanGaalen i nie mogłem iść na Mazolewskiego na Placu Defilad.

Marcin nie tak wyobrażał sobie początek sezonu festiwalowego. Oskarża Go Ahead, Live Nation i Alter Art, że najpierw naobiecywali mu dużo koncertów, a potem ogłosili tyle koncertów, że zabrakło mu czasu i pieniędzy, by pójść na wszystkie obiecane koncerty.


– Gdyby nie Father John Misty w Palladium we wtorek, może starczyłoby mi hajsu na bilety na Haim w Stodole w czwartek – twierdzi zrozpaczony mężczyzna. – W ten sposób sam rozwiązał się problem, czy wybrać Haim czy koncertowe czwartki w Cudzie nad Wisłą, gdzie akurat będzie Pola Rise w ramach rozgrzewki przed Halfway Festivalem, ale wcale się o to nie prosiłem.

Przez Bena Howarda w piątek i TOPS w Cafe Kulturalnej w sobotę, Marcin pożegnał się z innymi planami koncertowymi na weekend. Dopiero w poniedziałek pójdzie na Rhye, w czwartek na Edytę Górecką w Pracowni Jazdów, w piątek na Ffrancis w Babim Lecie. Dalsze plany koncertowe zablokuje mu zaś Queens of The Stone Age, Portugal The Man (– Koniecznie napiszcie, że idę żeby usłyszeć "Sleep Forever", a nie "Feel it Still" – dodaje Marcin) oraz Angus & Julia Stone.

– Wstyd przyznać, ale wyrzucili mnie rano z Biletomatu i apki Goinga bo nie spodobało im się, że od tygodnia przychodzę tylko pooglądać – twierdzi Marcin. – Czułem się jak ktoś gorszy, zupełnie jak wtedy, kiedy okazało się ze Halfway koliduje z Tauronem Nową Muzyką i koncertem Jaya-Z i Beyonce, i że mogę wybrać tylko Białystok, Katowice lub Warszawę.

Na domiar złego Marcin od początku czerwca myśli jak powiedzieć szefowi, że ten łączony urlop, który wziął już na Halfway Festival, Open'era i koncert The Rolling Stones w Warszawie, chce przedłużyć o parę dni, bo na Festiwalu Kultury Żydowskiej w czerwcu gra Noga Erez.

Z jego rozpiski wynika, że przynajmniej przez trzy dni w czerwcu będzie musiał być pod barierkami w tym samym momencie w klubach oddalonych od siebie o ok. 340 kilometrów.

Mężczyzna liczy, że po OFF Festivalu, Audioriverze i Live Festivalu sytuacja się uspokoi i jesienią będzie mógł wrócić do normalnego koncertowania bez kłopotliwych kolizji i zatorów.

Niestety zapomniał, że ma już bilety na Maca DeMarco, Up To Date, Alice Merton, Jacka White'a, Half Waif i Olafura Arnaldsa, a przed chwilą ogłosili mu Annę Calvi.
To jest ASZdziennik. Dramat został tylko trochę zmyślony.