Dramat seksisty z LinkedIn. Swoim tłumaczeniem żenującego wpisu przebił żenadę oryginału

ASZdziennik
Przepraszamy, że wracamy do żenującej historii z LinkedIna, ale tłumaczenie autora komentarza "A dobrze się bzyka? ;)" jest tak złe, że zasługuje na osobny tekst.
Nowo poznany znajomy ze szpitala komentuje na LinkedIn. 123rf.com
Przypomnijmy sytuację. Na LinkedIn pan Piotr, CFO i członek zarządu, pisze, że jest zmuszony oddać asystentkę, co brzmi, jakby chciał złożyć reklamację za okazaniem paragonu. Na co pan Marcin reaguje pytaniem "A dobrze się bzyka? ;)".

Pan Marcin mógł przyznać, że spieprzył. Że rzucił obleśnym żartem, za który przeprasza. Wiecie, jak dorosły.

Ale nie. Pan Marcin wybrał inną, barwniejszą i o wiele bardziej kompromitującą ścieżkę obrony.

Powiedział, że w szpitalu poznał jakiegoś typa. I ten typ pożyczył od niego telefon, a potem wszedł na LinkedIn, znalazł wpis pana Piotra i go skomentował. Taki prank. I widocznie ten anonimowy "nowo poznany znajomy" bardzo się w niego zaangażował, bo przez następne 4 godziny jeszcze kilka razy pożyczał telefon od pana Marcina, żeby dopisać dalsze komentarze.
Pan Marcin zarzeka się, że totalnie tak było i miał nawet świadka, który wszystko potwierdzi.


Ale pies go zjadł.
To jest ASZdziennik, ale pan Marcin naprawdę tłumaczył się znajomym ze szpitala.