Jak pozbyć się lęku, że kiedyś wystąpię w „Milionerach” i wywalę się na prostym pytaniu?
To nie żarty. Nigdy nie spotkałam człowieka, który nie zapłonąłby dziką satysfakcją w momencie, gdy losowa osoba z Grodziska Mazowieckiego nie wie, że druga para odnóży gębowych pajęczaków to nogogłaszczki, podczas gdy on akurat wie.
– To jak koszmar, który wraca – mówi anonimowa ofiara fobii z Radomia. – Hubert pyta: „Które z tych zwierząt miauczy?”. Niby proste, więc dlaczego krzyczę do mikrofonu: „Chomik!”? Nie wiem. Wiem za to, jak wygląda herb Radomia, który płonie.
Jak pogodzić się z myślą, że być może kiedyś na oczach milionów Polaków oznajmimy, że Wisła to nie rzeka, a marka odkurzacza?
Ja wypracowałam takie metody:
1. Budowanie w głowie bazy losowych ciekawostek na wypadek, gdyby Hubert Urbański porwał mnie do programu i zapytał, czy definitywnie wybieram odpowiedź D.
2. Wczesne przegotowanie swojego miasta na wstyd.
Kilka upokarzających przejęzyczeń, źle sprecyzowanych komentarzy w internecie, oszustwa podatkowe. Jest w czym wybierać.
3. Kompulsywne sprawdzanie przed snem, który z ptaków kuka (samiec kukułki).
4. Pisanie na ten temat artykułu w losowy czwartek.
5. Myślenie z czułością o uczestnikach, którym powinęła się noga. Jak na przykład Kamilowi P., który wyszedł z programu z kwotą 0 zł lub pani, która na pytanie o „Sklepy cynamonowe” Brunona Schulza, stwierdziła, ze sklepu nie kojarzy, musiałaby najpierw zobaczyć logo. Więc zadzwoniła do przyjaciela, a ten ze smutkiem stwierdził, że też nie zna tego sklepu.
6. Ale najbezpieczniej jest leżeć na kanapie i wrzeszczeć do ekranu: „Jak można nie wiedzieć?!?!?!”, hołubiąc w sobie poczucie, że sama nie popełniłabym takiego błędu.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.