Dowód na istnienie mitycznego laguna? Nie, tym razem to żubr

Marek Głuszczak
04 września 2025, 11:40 • 1 minuta czytania
Facebook/Mateusz Kurzownik, KTOZ
Codzienny rytuał parzenia porannej kawki przez Grześka z Tulec został brutalnie zakłócony. Mężczyzna chciał jak zwykle pozachwycać się elewacją domu sąsiada, wdychając zapach świeżo mielonego ziarna. Wyjrzał więc przez okno… i ujrzał zjawisko, o jakim nie śniło się naszym filozofom.
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

– Jest brązowe, zjada drzewa na podwórku sąsiada i to jest ten... noooo, ten... lagun! – takie słowa usłyszał dyspozytor policji w słuchawce telefonu. Zareagował bardzo trzeźwo: – Jest pan absolutnie pewien, że to nie słodki rogalik?

Zjawisko było jednak zbyt duże na rogalik. Policjanci po przybyciu na miejsce również mieli problem ze zidentyfikowaniem zwierzęcia (wykluczyli już, że mógłby to być wyrób cukierniczy). Jeden z funkcjonariuszy pokazuje nam zapis dialogu, który się między nimi odbył:

Dalej nastąpiło dłuuuuuuugie wymienianie polskich zwierząt, przecinane gatunkami najpiękniejszych polskich wulgaryzmów. Ostatecznie okazało się, że Tulce odwiedził żubr o imieniu Pojar, który uciekł ze stajni w pobliskich Szewcach.

Policja z pomocą Nadleśnictwa Babki oraz lokalnych firm i fundacji przenieśli puchatego turystę z powrotem do domu. Próbowaliśmy dowiedzieć się, dlaczego Pojar postanowił uciec i jak to zrobił. Na razie jednak żubr pozostaje na lekkim haju po narkozie i nie jest skory do rozmów.

To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia są zmyślone, ale żubr naprawdę uciekł z Szewc i zjadł dwie tuje w Tulcach, a teraz już wrócił do domu.