ŚWIADECTWO: Spałam pod kołdrą i nadal żyję
Jak wybrać pomiędzy tym, co dobre a tym, co też dobre?
Jak ochłodzić się w upalną noc, kiedy ciało łaknie kołderki?
I wreszcie: jak zasnąć z włączonym wentylatorem i oknem wychodzącym na ruchliwą ulicę dużego miasta, kiedy cisza jest równoznaczna ze skwarem, a minimalny przepływ powietrza – z maksymalnym hałasem?
Jeszcze niedawno sama nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na te pytania. Byłam jak dziecko we mgle, a nawet jak dorosła we mgle. Bo mgła nie pyta o wiek. Wszystko się jednak zmieniło, kiedy poddałam się potrzebie bycia przygniecioną miękkim ciężarem pościeli.
To właśnie wtedy zrozumiałam, że nic – NIC! – nie powstrzyma nadciągającej ze wszystkich stron fali gorąca. Nie powstrzyma jej wentylator ani zamknięte okno dwukomorowe. Nie powstrzyma jej brak kołdry. Z falą gorąca nie należy walczyć. Jest jak duży smok. Niepokonana.
Postanowiłam więc się z nią zaprzyjaźnić. Nie bronić się przed nią i nie unikać jej. Stać się z nią jednością i pogodzić się z perspektywą rozpłynięcia się w różową papkę, jaką, jak przypuszczam, stałby się człowiek po rozpłynięciu.
Postanowiłam... przykryć się kołdrą.
Nie jestem wizjonerką czy uczoną w piśmie. Nie posiadłam wszelkiej wiedzy czy sekretów fizyki kwantowej, i ledwo-ledwo rozumiem, co oznacza dualizm korpuskularno-falowy. Nie obrzucajcie mnie złotem i nie nadawajcie tytułów. A jeśli już koniecznie chcecie mnie zapamiętać, zapamiętajcie moje imię.
Jestem taka jak wy.
Prawie.
To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone.