Nieustraszeni alpiniści zdobyli szczyt. Zostawili też koleżankę na pastwę losu, no ale co im szkodzi
Okazuje się, że ludzie pokazują swoją prawdziwą twarz nie tylko, gdy piszesz do nich o 3 w nocy na Messengerze z prośbą o blika.
Bohaterką tej historii jest alpinistka B., a czarnymi charakterami – jej koledzy, z którymi wybrała się na wspinaczkę na Kazbek. Zdarzenie opisał podróżnik Łukasz Supergan.
„Od początku mojej kariery górskiej wpajano we mnie, że lina jest symbolem nierozerwalności zespołu. Że gdy wyszliśmy razem – wracamy razem, z wyjątkiem zejścia po pomoc. Że zostawienie kogoś w górach jest niewybaczalne” – komentuje Łukasz Supergan.
Nie zgadzają się z nim koledzy B., którzy, jak opowiada kobieta:
„Na wysokości około 4400 m kolega oznajmił, że zimno mu w stopy. Nie zasugerował zejścia, tylko przyspieszenie tempa do góry. Powiedziałam, że szybciej na pewno nie dam rady iść. Na 4600 akurat wzeszło słońce, ale to nie pomogło mu się ogrzać. Usłyszałam, że rozwiązujemy się z liny i każdy idzie w swoim tempie, bo on już nie wytrzyma. Powiedziałam, że bez nich raczej nie wejdę. Usłyszałam 'powodzenia' i chłopaki ruszyli do góry”.
Postanowili olać zwyczaje na szlakach i porzucić resztki przyzwoitości, pozostawiając B. w miejscu, w którym asekuracja jest konieczna. Kobieta, mając na uwadze względy bezpieczeństwa i uporczywą myśl, że może zginąć, postanowiła się wycofać, podczas gdy jej przemili koledzy zdobyli szczyt. "Podzieliłam się tą historią, żebyście mogli czerpać z naszego doświadczenia" - pisze B., cytowana przez Łukasza Supergana.
"W żadnym momencie nie zachęcam do szykanowania członków wyprawy. Byliśmy we troje, w poście jest przedstawiona wyłącznie moja perspektywa. Każdy z nas popełnił wiele błędów, ja również (słaba komunikacja, samotne zejście lodowcem z meteo niżej).Skupcie się proszę na problemie: przed wyjazdami w wysokie góry zadbajcie przede wszystkim o bardzo jasną i dosadną komunikację w zespole, szczególnie omówienie sytuacji kryzysowych. Poruszajcie się po lodowcu zgodnie z zasadami i z niezbędnym sprzętem. Nie chcę internetowych burz, a waszych bezpiecznych powrotów do domu" - dodaje w komentarzu.
Alpinistom gratulujemy. Nie każdy, oprócz szczytu, zdobywa też niehonorową odznakę samolubnych i nieodpowiedzialnych towarzyszy.
To jest ASZdziennik, ale to prawda.